Rozjaśniający spray do włosów Marc Anthony Easy Lites

Autor 17.7.13 , , , , ,

Spray firmy Marc Anthony to kolejny produkt, który otrzymałam do testowania.
Jest to profesjonalny kosmetyk do domowego rozjaśniania włosów - do pasemek czy ombre.




W opakowaniu o słonecznie żółtym kolorze znajdziemy buteleczkę o pojemności 90 ml z już gotowym produktem, rękawiczki ochronne i ulotkę - również w języku polskim.




Spray jest przeznaczony do używania z prostownicą. Należy spryskać wybrane partie włosów (najlepiej cienkie pasemka) kosmetykiem, a następnie przesuwać po nich kilkakrotnie nagrzaną prostownicą aż do uzyskania pożądanego efektu.

Opis polskiego dystrybutora:
Spray Easy Lites Marc Anthony błyskawicznie i trwale rozjaśnia włosy. Nadaje się do wszystkich kolorów włosów, bez względu na to czy są one naturalne czy farbowane. Delikatna formuła oparta o ekstrakt  z owoców i kwiat rumianku pozwala rozjaśnić pasma włosów ton w ton, zgodnie z pożądaną  ilością i odcieniem refleksów. Spray nie niszczy włosów, zawarte w nim składniki aktywne pozostawiają włosy odżywione, nawilżone i pełne naturalnego blasku. Działanie sprayu aktywowane jest pod wpływem temperatury.

Jak to wygląda w praktyce?
Na ulotce znajduje się informacja, że prostownica, której będziemy używać do tej domowej koloryzacji musi nagrzewać się do co najmniej 220 stopni.
Prostowanie wilgotnych włosów w 220 stopniach, pierwsza myśl to "zabójstwo dla włosów".
Jakby tego było mało, to nie wystarczy raz przeciągnąć urządzeniem po puklach, o nie.
Instrukcja wyraźnie mówi "prostować spryskane pasemka co najmniej 7-8 razy".
Czy się bałam za to zabrać? Jeszcze jak! Od dłuższego czasu bardzo dbam o włosy, które są cienkie, słabe, wypadające, spuszone i ogólnie dalekie ideału. Nawet ich nie suszę, o prostowaniu nie wspominając.
Na zachętę przejrzałam więc kilka zagranicznych blogów z recenzjami tego właśnie specyfiku.
Dziewczyny tam wręcz piały z zachwytu i dumnie prezentowały zdjęcia swoich widocznie rozjaśnionych czupryn.
Jedna blogerka o azjatyckiej urodzie wkleiła zdjęcie, na którym widać, że całe włosy udało jej się rozjaśnić z kruczoczarnych do odcienia czekoladowego brązu.
Nie spotkałam się z narzekaniem nigdzie, poza Wizażem, gdzie pod artykułem prezentującym spray Easy Lites jako nowość na polskim rynku widniały komentarze mówiące jasno i bez ogródek "to nie działa".
Komentarze oczywiście szybko doczekały się odpowiedzi w stylu "działa, tylko ty nie umiesz używać".
Ale czymże są te komentarze w obliczu wielu kuszących zdjęć i opinii, na które natknęłam się wcześniej?
Nie wiem, co mną kierowało, ale chyba doszłam do wniosku, że najlepiej będzie, jak udam, że tych komentarzy nie ma i wszystko będzie dobrze.
Wyciągnęłam z dna szafki prostownicę i przystąpiłam do dzieła.
Podobno temperatura prostownicy jest w przypadku tego kosmetyku kluczowa. Co najmniej 220 stopni.
Mój sprzęt nagrzewa się do 230 stopni i właśnie tyle wtedy ustawiłam.
Zaczęłam dokładnie spryskiwać końcówki włosów z myślą "Zrobię sobie ombre" tłukącą się po głowie.
Po spryskaniu przystąpiłam do prostowania.
Przeciągnęłam nagrzaną prostownicą po włosach pierwszy raz.
Tssssssssssssss - odgłos palonych włosów, który według producenta i ulotki jest tak normalny, jak to, że słońce wstaje co rano.
Drugi raz, trzeci, czwarty i w końcu pewnie i dziesiąty.
I efektu brak.
Co jest? myślę sobie.
Sprawdzam temperaturę, na pewno ustawiłam dobrą, aż 230 stopni.
Dla pewności przeciągnęłam jeszcze kilka razy urządzeniem po włosach, spryskałam je jeszcze raz i powtórzyłam zabieg.
I dalej nic. Przyznam, że strasznie byłam rozczarowana.
A najgorsze było to, że kilka godzin później, gdy leżałam i oglądałam film, to czułam od swoich włosów tę charakterystyczną woń spalenizny.
Byłam święcie przekonana, że będę musiała ściąć włosy na boba. Znowu...
Na szczęście kolejnego dnia po myciu nie wyglądały aż tak źle, żeby od razu je ścinać, ale to już nie to samo, niestety. Są spuszone, przesuszone i zaczęły się rozdwajać (a pragnę zaznaczyć, że przez ponad rok nie podcinałam końcówek i nic mi się nie rozdwajało).
Po tym, jak wyschły dalej czułam tę nieszczęsną spaleniznę, która ulotniła się dopiero po drugim myciu.
A ombre jak nie było tak dalej nie ma, niestety.

Podsumowując - nie polecam Easy Lites ani trochę i przeraża mnie to, że pewnie wiele osób się skusi i zapłaci ponad 40 zł za ten bubel, bo właśnie za tyle widziałam ostatnio ten specyfik.


PODOBNE POSTY

13 komentarze

  1. Zaczęłam czytać ten post i myślę "o! super, kupię sobie". Doczytałam do końca i porażka. Czyli jednak pic na wodę. Szkoda tylko Twoich włosów. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje włosy na szczęście mają się już lepiej po kilku dniach, ale tego bubla nie polecam, należy to omijać szerokim łukiem. Niestety jak rozjaśnianie, to tylko u fryzjera. Poza tym "skład oparty na ekstraktach z owoców" to też pic na wodę, to na wodzie utlenionej jest.

      Usuń
    2. Polecam!!! Zrobilam sobie nim ombre. Ribie juz od 2 lat. Kupilsm juz kolejne opakowanie. Jeśli masz farbowanw wlosy na ciemny kolor to spray nie rozjaśni. Robiłam koleżance. Ja mam prostownice do 200 °C i działa. Moze kupilas przeterminowany lub wodę zamiast wody utlebionej. Ja kupilam w rossmanie a nie przez internet.

      Usuń
  2. Przeczytałam "rozjaśniający sprey" i pomyślałam, że super, może nie zrobi mi takiej krzywdy jak rozjaśniacz firmy Joanna (jeden z nielicznych przypadków kiedy szlochałam z powodu, włosów)potem doszłam do fragmentu z prostownicą i już wiedziałam, że to nie dla mnie. Pamiętam jak raz mi fryzjerka prostowała włosy, miałam wrażenie, że zaraz zamiast włosów będę miała spalone siano, odgłos palonych kudłów był okropny. Dobrze, że przynajmniej twoje włosy nie ucierpiała za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo prostowanie to jeszcze pół biedy, przez co najmniej z 6-7 lat prostowałam włosy codziennie i jakoś nie wyłysiałam, chociaż włosy ogólnie ucierpiały bardzo.
      Ale prostowanie mokrych włosów to jakiś mega poroniony pomysł :/ I do tego stwierdzenie "składniki aktywne pozostawiają włosy nawilżone i odżywione".
      Brak słów...

      Usuń
  3. chciałam sobie kupić, ale po Twojej opinii zrezygnowałam, kiedyś używałam rozjaśniacza w sprayu Joanny, nie niszczył mi włosów, ale były po nim rudawe, musiałam używać szamponów fioletowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ten rozjaśniacz w sprayu nadaje się do zrobienia ombre?

      Usuń
  4. A tego użyłam wczoraj i jestem zadowolona ;) co prawda piekła mnie skóra głowy jak cholera, ale jest efekt! Dodam że jestem naturalną blondynką i ze wyszły pasma rozjasnione jak przez słońce ;) ale po użyciu od razu użyłam włosy... Bo ten smród jest okropny..

    OdpowiedzUsuń
  5. Zrobiłam dokładnie tak jak Ty i prawie pełne pudełko stoi wśród kosmetyków...dodam, że pieniądze wydane w błoto, to nic, w porównaniu do rozczarowania "koloryzacją" i zniszczonych od przeciągnięcia 7-8 razy włosów..;/ kit i wał w jednym. nie polecam!!! ;/ moje włosy musiały dojść do siebie i odważyłam się je ruszyć dopiero po miesiącu. I tu nie chodzi o kolor włosów, tylko o jakość kultowego sprayu. Sama mam jasny brąz, naturalne, ciemniejsze od polowy włosów od farby, którą chciałam rozjaśnić refleksami. Załapało jedynie lekko na naturalnych, cała reszta sycząco opalona wonią spalenizny. I pomyśleć, że Rossmann, którego sobie zazwyczaj chwale, sprzedaje taki chłam. :(
    Teraz robię maski z jajka + odżywka i polewam octem - włosy się po tym świecą. Polecam też mieszankę z żelatyny, działa jak keratyna. Jesli masz rzadkie włosy bardzo dobra jest odżywka z pantene'a PRO-V błyskawicznie zwiększająca objętość (kolor żółty) bez spłukiwania - ja nakładam opcjonalnie, nie za dużo, naprawdę wystarczy niewielka ilość by "podnieść" uklepane czy cieniutkie włosy. Do tego olej argonowy na rozdwajanie końcówek, a na porost włosów jest dobry olejek rycynowy. Do tego szampon z pokrzywy(również na porost ale także na wzmocnienie) lub rumianku (od którego jaśnieją włosy) i po msc Twoje włosy odżyją. :) Jak pijesz pokrzywę możesz równie dobrze zaparzyć herbatkę i zrobić z niej płukankę, Dzięki temu wzmocnisz strukturę włosa. Najlepsze są sprawdzone metody, domowe sposoby zawierające zioła bez silikonu i alkoholu, które wysuszają i tym bardziej nie pomagają zniszczonym albo osłabionym włosom dojść do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. O a ja byłam super zadowolona z efektu, Chciałam sprawdzić ten produkt, bo moja klientka zachwalała. Tyle, że ja pryskałam po mokrych włosach i przeczesywałam grzebieniem z grubym rozstawem. Prostownicy nie użyłam, bo stwierdziłam ,że to przesada. Później suszenie na okrągłą szczotkę i BomBA ! Super efekt. ubolewam, bo nigdzie nie mogę znaleźć tego produktu, Polecam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja użyłam tego produktu też miałam myśl że będzie to katastrofa ale zaryzykowałam. Włosy farbowane na mocną czerń zmieniły się na jasny brąz. Zrobiłam całą głowę i zastanawiam się czy rozjaśniać je dalej. Więc e moim przypadku się to sprawdziło :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja użyłam tego produktu też miałam myśl że będzie to katastrofa ale zaryzykowałam. Włosy farbowane na mocną czerń zmieniły się na jasny brąz. Zrobiłam całą głowę i zastanawiam się czy rozjaśniać je dalej. Więc e moim przypadku się to sprawdziło :)

    OdpowiedzUsuń

Nie zamierzam tolerować złośliwości i chamstwa,
takie komentarze będą usuwane.
Proszę o wykazanie się kulturą osobistą, dziękuję.