Moje ulubione...

Autor 9.1.14

Nie zwracałam nigdy wcześniej uwagi na ten fakt, ale ostatnio na wielkich zakupach po przeprowadzce (wiadomo, przed przeprowadzką trzeba wyjeść wszystko z lodówki, żeby nie tracić miejsca w aucie na żarcie i po przeprowadzce zawartość lodówki uzupełnia się od nowa od podstaw) zdałam sobie sprawę z tego, że do niektórych produktów jestem tak przywiązana, że sięgam po nie bez zastanowienia, a na inne podobne nawet nie spojrzę. Ponadto są grupy produktów, które muszę mieć w domu zawsze (do codziennego użytku i na wypadek zachcianki) i które z czystym sumieniem polecę każdemu.
Dlatego dzisiaj przepisu nie będzie, będzie kilka słów o moich kuchennych ulubieńcach, może ktoś dzięki temu wpisowi również pokocha którąś z pozycji na mojej osobistej top liście.
Dodam jeszcze, że nie należy się bać produktów dyskontowych, przecież nie są produkowane tanim kosztem w jakiejś stodole. Przeciwnie, takie wyroby wychodzą z tych samych fabryk, co te z najbardziej znanymi metkami, a nierzadko biją swoje markowe odpowiedniki na głowę, mimo, iż są od nich o wiele tańsze.




Zawsze w domu mam:
1. Sery, dużo różnych serów.
* Uwielbiam bezgranicznie od lat gorgonzolę z Lidla. Jest pyszna, dorównuje w smaku włoskiemu oryginałowi.
* Lazur złocisty - aromatyczny i smaczny, przez swój kolor ładnie wygląda na pizzy i w sałatkach.
* Cheddar. W Lidlu i w Biedronce można kupić go przy okazji gazetek tematycznych.
* Dziugas - aromatyczny twardy ser do posypania dań z makaronem, uwielbiam na równi z grana padano.
* Mascarpone - mogę jeść sam łyżeczką, nadaje się i do makaronu i do deserów. Minusem może być to, że jest naprawdę tłusty.
* Orzechowy brie z Biedronki. Bardzo dobry jakościowo i orzechy faktycznie są wyczuwalne. Rewelacyjny na kanapki i do sałatek.
* Lidlowa mozzarella w solance. Idealna do sałatek i na pizzę, niedroga a bardzo smaczna.
2. Czekoladę, a jakżeby inaczej.
Moim faworytem jest wyrób z fioletową krową na papierku, Milka. Kocham tę z toffi (ale tę z białym nadzieniem, nie tę Caramel), zwykłą mleczną, niektóre limitki, dużą Toffee Wholenut, lubię też białą i łaciatą. Były też rodzaje, które uwielbiałam, ale zostały wycofane (foch, Milko!) - z kakaowym musem i z herbatnikami.
Naprawdę wysoko na podium jest batonik Dove, moja miłość od czasów dzieciństwa. 
Bardzo popularne wyroby Lindt i Ritter Sport nawet lubię, ale większość z nich żadnej części ciała mi nie urywa.
W swojej kategorii cenowej dobre są lidlowe czekolady Fin Carre (białą często kupuję i rozpuszczam w mleku) i Bellarom, a także kauflandowe Katy (cienka mleczna tabliczka jest bardzo smaczna, biała z chrupkami również). Rossmannowe czekolady Exquisite też są niezłe, aczkolwiek mnie szybko się nudzą, najlepsze dozowanie tych czekolad to jedna-dwie kostki raz na parę dni. Biedronka jakiś czas temu miała w swojej ofercie mleczną czekoladę z logo Disneya, opakowanie miało różne szaty graficzne z postaciami z kreskówek, ale w każdej wersji była taka sama czekolada. W środku były M&Msy i całość była pyszna, niestety chyba nie jest już dostępna. Również w Biedronce pod nazwą Magnetic (marka własna dyskontu) można dostać belgijskie czekolady w formie batonów. Nie pamiętam gramatury, ale na pewno ok. 70-80 g, kosztują niecałe 3 zł. Próbowałam wszystkich smaków oprócz wersji gorzkiej i najsmaczniejsza jest mleczna. Wszystkie te czekolady mają nugatowe nadzienie, są bardzo słodkie i kremowe w smaku.
Jak już wspomniałam o nugacie, to nie mogę nie wspomnieć o czekoladzie Schogetten Praline Noisettes. Ma ona właśnie nugatowe nadzienie i jest wręcz obłędnie pyszna. Wersja z karmelem oraz zwykła mleczna również są godne polecenia.
Lubię również mleczną czekoladę z Ikei, bardzo przypomina Milkę.
Do wypieków kupuję czekolady Katy.
Nie znoszę Wedla i Wawelu, smakują przeważnie jak tanie wyroby czekoladopodobne, w nadzieniach nierzadko mają alkohol. Wyjątkiem są białe czekolady z ziarnami kakaowca z ostatniej limitki tej pierwszej marki, aż byłam w szoku, że Wedel potrafi zrobić coś, co jest bardziej niż zjadliwe.
3. Ciastka.
Tutaj poza Krakuskami Serduszkami moimi faworytami są wyłącznie produkty dyskontowe - z Biedronki i z Kauflandu.
W Biedronce często kupuję rurki Tasso, herbatniki w czekoladzie i Twistery z nadzieniem wiśniowym, Kaufland za to może się poszczycić bogatą ofertą ciastek swojej marki własnej Katy. Próbowałam większość rodzajów i dosłownie każdy rodzaj był pyszny, składy przeważnie też niegłupie.
Wedel się popisał swoimi ciastkami Amerykankami, to naprawdę smaczne chocolate chip cookies.
Uwielbiam okrągłe wafelki z karmelem do położenia na kubku gorącej herbaty, najbardziej smakują mi biedronkowe, niestety nie są w stałej sprzedaży, pojawiają się wyłącznie przy okazji gazetek herbaciano-kawowych.
4. Makarony.
Jestem makaronożercą. Makarony jem niemal codziennie.
ZAWSZE kupuję makarony z pszenicy twardej (durum). Nie rozgotowują się i są o wiele zdrowsze, dobrze się trawią.
Najbardziej lubię penne i farfalle z Lidla (w zielonym opakowaniu), ten pierwszy jest idealny do sosów, a drugi do makaronowych sałatek.
Bardzo lubię też świeże tagliatelle z lodówki z Lidla (wersja klasyczna, makaron z chilli jest już dla mnie zbyt pikantny) i lasagne z tygodnia włoskiego, również z Lidla.
Żeby nie było, że makarony kupuję wyłącznie w Lidlu, dodam że Kaufland często robi świetne promocje na markowe makarony, np. Buitoni czy Riscossa, wtedy zawsze kupuję na zapas, bo jest do wyboru dużo różnych kształtów.
5. Śmietanę.
Najbardziej odpowiadają mi wyroby Pilos z Lidla i K-Classic z Kauflandu, bo nie mają w składzie zbędnych "ulepszaczy". Kupuję zawsze dwie wersje - 18% i 30%. Obydwie stosuję do sosów do makaronów. 
Nie kupuję śmietany w Biedronce, bo na kubeczku nie ma podanego składu i cholera wie, co producent tam wpakował.
6. Ryby.
Wędzone łosoś i makrela to klasyka gatunku ;) 
Ponadto bardzo lubię paluszki rybne Vita Star z Kaufa, te droższe, niebieskie, bo one są z filetów rybnych, a nie ze zmielonego cholera-wie-czego.
Czasami kupuję też świeże pstrągi w Tesco, często mają cenę ok. 15 zł za kilogram, więc dwie małe ryby (wystarczająca ilość na obiad dla dwóch osób z wielkim apetytem) kosztują mnie ok. 7 zł.
7. Piwo.
Nie jestem wytrawnym piwoszem, ale czasami schłodzonym piwem nie pogardzę. Wszelkie popłuczyny typu Tyskie czy Warka odpadają, są zwyczajnie niesmaczne i niedobrze mi po nich. Większość polskich piw jest tak marna przez nieumiejętne (czyt. ekonomiczne dla producenta, który woli pójść w ilość niż w jakość) przygotowywanie. Dla przykładu w Czechach (mają tam naprawdę dobre piwo), czyli naprawdę blisko naszego kraju piwa leżakują w beczkach przez kilka miesięcy, i mam na myśli bardziej 6 miesięcy niż 2. W Polsce natomiast piwo jest przelewane z beczek do butelek po 6-8 tygodniach, dlatego jest przeważnie po prostu niedobre. Owszem, można stwierdzić, że przecież i tak się dobrze sprzedaje, a tak dużo osób uwielbia Lecha czy innego Żywca. Ci uwielbiający jednak to przeważnie osoby, które nie miały nigdy okazji spróbować czegoś z wyższej półki. Nie trzeba mieć wyczulonego zmysłu smaku, żeby zauważyć kolosalną różnicę między takim Tyskim a na przykład Franziskanerem. Różnica w cenie z kolei nie jest bardzo powalająca, można kupić naprawdę dobre piwo już za niecałe 4 zł, a to przecież nie majątek.
Ja osobiście najbardziej lubię Fortunę (śliwkowa i wiśniowa są pyszne, czarna jest niezła, miodowej nie piłam, bo miodu nie znoszę), Pszeniczniaka, belgijskie Blanche de Namur (pszeniczne, mętne i mimo, że nie jest smakowe, to wyczuwam w nim cytrusy), ze smakowych Łomżę lemonową, radlery Lech Dry Orange, Wojak i Okocim i Karmi klasyczne i kawowe (zwłaszcza to ostatnie po schłodzeniu to istna poezja).
Corona i Paulaner to też całkiem dobre piwa, czasami jednak można trafić na gorsze smakowo partie, zapewne jest to zależne od miejsca, w którym piwo jest rozlewane.
Popularny Desperados mojego serca ani żołądka nie skradł, w dodatku ma w składzie syrop g-f, co przy jego cenie jest żałosne. Wersja Red z kolei jest nijaka i mało porywająca, piłam raz i więcej nie kupię. Lidl ma w swojej ofercie moim zdaniem smaczniejsze (i dużo tańsze - niecałe 3 zł za 500ml) piwo z aromatem tequili - Argus El Bravos. Argus nie ma syropu i rewelacyjnie sprawdza się podczas letnich upałów. Mój mężczyzna chwali sobie również Argusa niepasteryzowanego.
Największym piwnym rozczarowaniem są smakowe piwa Frumalt. Nie są najtańsze (ok. 3-3,50 zł za 330ml), a są tak cholernie sztuczne w smaku, że aż mi niedobrze na samo wspomnienie.
8. Wino.
Jak już jestem przy alkoholach.
Ręce mi opadają, jak słyszę "Uwielbiam wino, najbardziej Carlo Rossi".
Produkt ten jest genialnym przykładem na to, jak w prosty sposób wcisnąć ludziom kiepski wyrób. Marketing pierwsza klasa, ale to nadal tylko wyrób winopodobny (dosłownie), popłuczyny po winogronach.
Jeżeli chodzi o prawdziwe wina, to najbardziej lubię australijskie.
Polecam Riddle Creek. Kosztują niecałe 30 zł, a są naprawdę smaczne, zwłaszcza Rose i Shiraz Cabernet. Niby wytrawne, ale goryczki w nich mało, są prawie jak półwytrawne.
Jeżeli chodzi o białe, to najbardziej lubię chardonnay firmy Yellow Tail. Naprawdę świeże, lekkie, aczkolwiek również wytrawne wino. W Kauflandzie można je dostać za ok. 28 zł, w innych sklepach go nie widziałam.
Z innych stron świata polecam mołdawskie Besame Mucho, białe Muscat i jasnoczerwone. Obydwa półsłodkie, obydwa lekkie i smaczne.
Kiedyś przy okazji gazetki z winami portugalskimi kupiłam w Biedronce czerwone wino Torre Tallada, było to ok. półtora roku temu, od tamtej pory niestety go nie widziałam. Szkoda, bo było naprawdę dobre, lekkie, chyba półwytrawne, rewelacyjnie komponowało się z gorgonzolą i daniami z makaronu i było śmiesznie tanie, kosztowało ok. 15 zł.
Jeżeli chodzi o wina musujące, bo czasem i toast wznieść trzeba, to lubię komercję - Martini Asti bardzo mi smakuje, aczkolwiek Biedronka miewa w gazetkach tematycznych ciekawe pozycje tańsze niż Martini.
9. Przyprawy.
Mam 5 pojemników z różnymi suszonymi ziołami i przyprawami, ale nie wszystkie są tak samo niezbędne do życia ;)
Najczęściej w użyciu jest młynek z pieprzem, kurkuma, oregano, brązowy cukier, cukier cynamonowy, sól morska, pieprz biały, chilli, cynamon, świeży tymianek i bazylia również są ważne w kuchni ;)
10. Herbaty.
Zacznę od tego, że uwielbiam kawę, jednak z powodów zdrowotnych nie mogę jej pić, nad czym ubolewam.
Dlatego właśnie przeniosłam całą swoją miłość na herbatę.
Moje ulubione to Dilmah truskawka&mango, biedronkowa mięta z jabłkiem, Teekanne Garden Selection cytryna&czarny bez, lidlowa Sir Edward zielona z miętą, liściasta Big Active zielona z pigwą, zielona z opuncją, wszystkie rossmannowe rooibosy King's Crown.
W sumie mam prawie 40 rodzajów herbat, ale te wymienione lubię najbardziej.
Nie przepadam za owocowymi herbatami, są dla mnie kwaśne, zdecydowanie wolę białe, zielone i rooibos.
11. Suszone drożdże.
Używam drożdży głównie do pizzy, suszone tutaj sprawdzają się dużo lepiej, niż świeże. Poza tym mają odległy termin przydatności do spożycia, więc mogę kupić więcej na zapas. Kupuję w Kauflandzie drożdże firmy Cykoria.
12. Jogurty i serki.
Lubię jogurtowy nabiał w roli małych przekąsek. Lubię biedronkowe jogurty FruVita (zwłaszcza serię zimową), serki homogenizowane K-Classic z Kauflandu i biedronkowe Tutti oraz desery Bon Creme Owoce i śmietana o których pisałam jakiś czas temu. Bardzo też lubię dwusmakowe jogurty pitne Jovi, moim smakowym faworytem jest wersja z melonem, melonowe jogurty to coś wspaniałego.
13. Warzywa i owoce.
Ziemniaki, cebula, marchew, sałata, jabłka, cytryny i pomarańcze to absolutne minimum w kuchni. Można je wykorzystać na wiele sposobów.
14. Mrożonki.
Wspomniane już paluszki rybne z Kaufa, warzywa na patelnię po grecku z Biedronki, frytki Steakhouse fries z Kaufa, groszek, filety rybne i marchew baby zazwyczaj zagracają mi wszystkie szuflady w zamrażarce.
Jeżeli chodzi o dania gotowe, to od biedy z braku laku i czasu nadają się do spożycia serowe pizze Guseppe, również serowe Iglotex Passionata i kauflandowa mrożona Paella. Boję się "mięsa" i "prawie-mięsa" w mrożonkach, bo często źle się czuję po gotowych daniach, dlatego stawiam na owoce morza (ciężko zastąpić prawdziwe krewetki tańszym ciężkostrawnym odpowiednikiem) i sery.
15. Produkty w puszkach/słoikach.
Konserwowa kukurydza, biała i czerwona fasola, tuńczyk w oleju i w wodzie (jak do tej pory wszystko z Kaufa), passata z pomidorów (jak do tej pory używałam Cirio, którą można dostać w sklepach delikatesowych i kosztuje ok 11-12 zł i Sottile Gusto z Biedronki za ok. 3,50 zł i nie widzę różnicy, nie ma sensu kupować droższych wersji) - doskonała baza do sosu do spaghetti, sosu do smarowania pizzy, zupy pomidorowej, suszone pomidory (z Lidla, pojawiają się przy okazji tygodnia włoskiego, podobno biedronkowe są bardziej aromatyczne, nie wiem, nie próbowałam), czarne oliwki (polecam te z Biedronki i te puszkowane z pestkami z Lidla), zasmażane buraczki z Tesco (pyszne! jak domowe) to moja grupa faworytów.
Z troszkę innej bajki zawsze mam w kuchni sos "chilli słodki" Thai Heritage. Nie jest bardzo pikantny (moja tolerancja ostrych smaków jest wręcz żałośnie niska), rewelacyjnie się sprawdza jako sos do wrapów, składnik jogurtowych sosów i marynata do mięs.
16. Lody.
W tym przypadku raczej rzadko zerkam na skład, bo czasami można się przerazić.
Uwielbiam orzechowe lody z Lidla Noblissima, kosztują niecałe 7 zł za litr, a są pyszne, bardzo kremowe w smaku, mają dużo kawałków orzechów włoskich i bardzo mocno wyczuwalną orzechową goryczkę, dzięki czemu nie są przesłodzone.
Z mniejszych lodów szczególną miłością darzę również lidlowe Gelatelli Almond, o których latem pisałam oraz Magnum White.
Z lodowych fanaberii wymienię Haagen Dazsy, które jadam rzadko ze względu na cenę oraz lody z lidlowego tygodnia amerykańskiego, które jadam rzadko ze względu na to, że Lidl chyba mnie nie lubi i rzadko można je spotkać w ofercie.
17. Pieczywo.
Tutaj Biedronka odpada w przedbiegach.
Kajzerki na kanapki dla swojego mężczyzny kupuję w Kauflandzie, ponieważ za każdym razem trafiam na ciepłe i mięciutkie, a w dodatku kosztują tylko 16 groszy.
Pełnoziarniste ciabatty, bagietki czosnkowe i bagietki do odpieku z chłodni również kupuję w Kaufie, są dobrej jakości i niedrogie. Za to po chleb idę do Lidla, najbardziej smakują mi włoski, drwalski i śródziemnomorski.
18. Dżemy i konfitury.
Lubię bardzo konfiturę truskawkową w małym słoiczku z Lidla, ale poza tym jednym przypadkiem jestem fanką nietypowych smaków. Tesco ma w swojej ofercie dżemy z rewelacyjnym składem (zero syropu glukozowo-fruktozowego!) i w wielu nietypowych smakach. Są co najmniej 3 wersje pomarańczowe (jedna pomarańcza solo i dwie wariacje łączone), dżem figowy, jakiś z nutą mięty, jakiś z wanilią. Próbowałam kilka smaków i serdecznie polecam.


Znacie wymienione produkty? A może możecie dodać coś od siebie? :)


Już niedługo podobny post o innych domowych produktach, np. środkach czystości, które przydadzą się każdej gospodyni.

PODOBNE POSTY

12 komentarze

  1. Ja w sumie nie zastanawiałam się nigdy co musi być u mnie w lodówce... na pewno ser, wędlina, margaryna delma z jogurtem, pomidory, ogórek.
    Piwo dla męża (tyskie) , cola light z biedronki, dla mnie morele suszone i śliwki i jestem w domu:) no i chleb z biedronki zwykły i żytni ze słonecznikiem :)

    No i jogurty dla córki - frutti czy jak im tam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ta cola light w ogóle nie smakuje, parę lat temu była dużo lepsza. Teraz jedynie waniliowa da się pić, a niestety nie ma jej w stałej ofercie.

      Usuń
    2. Dla mnie jedynie light bo ja na diecie, a coli nie potrafię sobie odmówić :D

      Usuń
    3. Ja za często coli nie pijam, moim największym nałogiem są słodycze. Ich nie potrafię sobie odmówić ;) Czekoladki, ciastka kocham.

      Usuń
  2. Karmi to nie piwo. To marna namiastka napoju o smaku piwa. Sam cukier, nic więcej

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak komuś może wystarczać tylko jeden czy dwa rodzaje, skoro ja mam ok. 38 i ciągle mam ochotę kupować nowe :D

      Usuń
  4. Z czekolad to tylko się nie zgodzę z tymi Biedronkowymi i Schogettenami, te ostatnio zmieniły smak na gorsze. No i Ritterki wielbię.Z herbat to muszę mieć w domu co najmniej trzy: zielona (Big Active) i owocowe. Nie przeżyje bez preclów, to mój nałóg i muszą być w szafce. Kawa u mnie to mus.A pieczywo to uwielbiam gruboziarniste z pobliskiej piekarni, inne chleby się do tego nie umywają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te biedronkowe ze stałej oferty są marne, to fakt, ale czasami przy jakiejś gazetce rzucą karton czegoś dobrego, szkoda tylko, że potem nie można tego nigdzie dostać.
      Schogetten nugatowa cały czas jest tak samo pyszna, mam nadzieję że nigdy nic z nią nie namieszają.

      Usuń
  5. Jeżeli chodzi o piwo to mogę polecić Ci Złote Lwy. Można je dostać w Kaufie albo w Stokrotce. Innego już nie piję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba je ostatnio widziałam w Kaufie. Dziękuję za rekomendację, na pewno wypróbuję :)

      Usuń

Nie zamierzam tolerować złośliwości i chamstwa,
takie komentarze będą usuwane.
Proszę o wykazanie się kulturą osobistą, dziękuję.