...a przynajmniej tak myślę.
Nie było mnie tu od siedmiu miesięcy i wcale się za blogowaniem nie stęskniłam.
Kilka tygodni temu zaczęłam za to korzystać z instagrama i nie, nie publikuję tam zdjęć jedzenia ;)
Tych, którzy są ciekawi tego, co u mnie słychać zapraszam na insta:
https://www.instagram.com/ms_misanthrope/


Mój zapał do blogowania całkiem przygasł, podobnie z zapałem do gotowania nowych rzeczy.
Niby mam jeszcze zaległe zdjęcia i przepisy, które się na blogu nie pojawiły, ale myśl o dodawaniu nowych postów wzbudza jedynie reakcję typu "meh".
Dawno mnie tu nie było, więc zacznę od pytania: Jak Wam minął tym razem nie tydzień, a styczeń?
U mnie obyło się (w miarę) bez pourodzinowej depresji, a zaraz po urodzinach musiałam (niestety) wrócić do pracy. Szczerze mówiąc wcale się za nią nie stęskniłam.
Gdzieś pomiędzy "jestem stara" i "nie znoszę tej pracy" przewinął się atak zimy, zimy też nie znoszę, zdecydowanie wolę jesienną deszczowo-mglistą pogodę od śniegu. Prawdę mówiąc bardzo lubię jesienną deszczowo-mglista pogodę.
Po śniegu na szczęście od paru dni nie ma nawet śladu, mam nadzieję, że tak już zostanie.
A jak Wam minął ten zimowy miesiąc?







Wino + Casual = idealny piątkowy wieczor




A czasami w leniwe dni na stół wjeżdża chińszczyzna

Takie śniadania lubię ;)

Polędwiczki z cydrem, śmietanką i karmelizowanymi kwaśnymi jabłkami


Urocze <3


Moja garderoba bardziej kolorowa nie będzie.

Wspaniała konstrukcja po prostu. Tak, to się rusza i ciężko to wcisnąć. 
Średnio udane urodzinowe prezenty w pracy

Dzisiaj moje urodziny. Osiemnaste po raz jedenasty, jak to mawia kolega ;)
Obecna temperatura za oknem jest chyba najgorszym prezentem ever.
Pomijam to, że prawie się popłakałam, gdy aplikacja w telefonie pokazała mi -12 stopni.
Wiem, że z pewnością są wśród Was osoby czekające na chociażby kilka białych dni, ale ja zdecydowanie do tych osób nie należę i Boże Narodzenie z temperaturą +10 stopni bardzo mi pasowało.

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku dla Was :)



Jak powrót do przeszłości, mój ulubiony tusz sprzed kilkunastu lat

Pyszne <3

Niezbyt pyszne...

Mój nowy czerwony faworyt

Faworyt w akcji ;)

Trochę późno na ten post, ale założę się, że część z Was z uwagi na weekend nadal świętuje nadejście Nowego Roku ;) Poza tym karnawał to idealny czas na taką tematykę.
Suto zakrapiane alkoholem imprezy często kończą się kacem o poranku.
Wiadomo, że najskuteczniejszym lekarstwem na kaca jest abstynencja, ale o wiele prostszym rozwiązaniem jest złagodzenie przykrych skutków wypicia o o dwa drinki za dużo.
Poza domowymi sposobami, typu miód czy sok z kiszonej kapusty/ogórków są również inne sposoby walki z uciążliwym kacem. Odpowiednie menu jest jednym z nich.



Co warto spożywać w trakcie "leczenia" kaca?
Nie mam tutaj na myśli tylko jedzenia, zwłaszcza, że czasami mdłości powodują, że jedzenie jest ostatnią rzeczą, na jaką mamy ochotę, a tymczasem w ustach sucho jak na pustyni.

SOK  POMIDOROWY
Alkohol wypłukuje z organizmu potas, niedobory potasu powodują osłabienie, drżenie mięśni.
Wystarczy szklanka soku pomidorowego, by poczuć się trochę lepiej.

NAPOJE  IZOTONICZNE
Zazwyczaj mają marny skład, ale po imprezie pomogą uzupełnić braki elektrolitów.

NAPARY  ZIOŁOWE
Mięta, piołun, rumianek pomogą nam uporać się z mdłościami.

JAJKA
Stereotypowa jajecznica na kaca nie wzięła się znikąd, jajka mają w składzie cysteinę - aminokwas przyspieszający metabolizm. Do tego dochodzi działanie odtruwające.
Jajecznicę (bądź jajka na miękko) warto połączyć z produktami bogatymi w wartości odżywcze, np. warzywami czy łososiem.

ROSÓŁ
Rozgrzewająca zupa syci, nie będąc przy tym zbyt ciężką dla organizmu.
Warto zadbać, by rosół nie był przesadnie tłusty.

OWSIANKA
Płatki owsiane na śniadanie podniosą poziom cukru w organizmie, co od razu doda nam energii, a ponadto dostarczą nam witaminy z grupy B, wapń, magnez i żelazo.



Jakich produktów natomiast lepiej unikać?

TŁUSTE  POTRAWY
Ciężkostrawne przysmaki obciążą żołądek już podrażniony przez alkohol.
Śniadanie po imprezie powinno być lekkie, niezbyt tłuste.

CYTRUSY
Kwaśne produkty spożywane na kacu są dość niebezpieczne dla organizmu.

KAWA
Wypłukuje ona z organizmu magnez, podobnie jak alkohol, dlatego podwójne espresso warto zostawić na inną okazję, a na kacu uraczyć się raczej ziołową herbatką.
Post pojawia się, bo przeczytałam bardzo podobny na blogu Kreatywa.
W przeciwieństwie do Klaudyny w życiu nie uzbieram aż pięćdziesięciu filmów do opisania tutaj, bo pomimo tego, że na Filmwebie mam ich ocenione około trzy tysiące, to bardzo niewielka część z nich zapada w pamięć i zachwyca.
P.S. Kolejność jest dość przypadkowa.
źródło: tumblr
1. Numerem jeden musi być Elizabethtown. Nie wiem, ile razy ten film widziałam, ale bezgranicznie go uwielbiam i obejrzę jeszcze wiele, wiele razy.

2. Filmy Zacha Braffa. Zarówno Garden State, jak i I wish I was here widziałam już kilka razy.

3. Kto mnie zna, ten wie, że Woody'ego Allena niemalże wielbię i oddaję mu cześć. Lubię i starsze (Manhattan!) i nowsze jego filmy, po prostu jego twórczość niesamowicie do mnie trafia.

4. Hangover, czy jak kto woli, Kac Vegas. Bo czasami lubię głupkowate komedie, a ten film zdecydowanie w tym gatunku wygrywa i bawi mnie za każdym razem.

5. Singin' in the rain. Kompletne, idealne arcydzieło. Humor, który przez ponad 60 lat się nie zestarzał i niesamowite sekwencje muzyczne, coś wspaniałego.

6. Casablanca. Bo takich filmów się już nie robi.

7. Breakfast at Tiffany's. Kolejny klasyk, subtelny, momentami nawet zabawny.

8. Fight club. Mój ulubiony film Finchera i ten, który kilkanaście lat temu zrobił ze mnie wielką fankę Nortona :)

9. Dead poets society.

10. Rebel without a cause. Legenda Jamesa Deana prawdopodobnie nigdy nie umrze, a jego najlepszy i zarazem ostatni film zawsze zostanie kultowy.

11. Crazy, stupid, love. Kolejny film, który bawi mnie za każdym razem.

12. Happythankyoumoreplease. Kompletnie do mnie niepasujący, bardzo optymistyczny film, który na szczęście obejrzałam pierwszy raz w takim momencie mojego życia, że bardzo do mnie trafił.

13. Silver linings playbook. Po ocenach na Filmwebie czy Wizażu widzę, że większość ludzi uznała ten film za przereklamowany, a ja bardzo go lubię.

14. (500) days of Summer.

15. One week. Bo po prostu kocham kino drogi i melancholijny klimat.

16. In search of a midnight kiss. Bardzo, bardzo smutny film. Bardzo w moim guście.

17. Eat, pray, love. Tak, prawie jak kino drogi.

18. Eternal sunshine of a spotless mind. Piękna groteska.

19. Lost in translation.

20. The rules of attraction, czyli kino, na które teoretycznie jestem za stara, ale jest tak cudownie cyniczne, że nadal mi się podoba.

21. A league of their own. Bo jak tu nie kochać Toma Hanksa?

22. When Harry met Sally. Bardzo mało ambitne, za to bardzo urocze kino.
I kultowa scena z udawanym orgazmem w knajpie, uwielbiam!

23. Thelma & Louise, babskie kino w najlepszym wydaniu.

24. Like crazy. Film, który za każdym razem chyba podoba mi się bardziej.

25. The ugly truth. Jak już wspominałam, czasami lubię głupkowate komedie.

26. The Darjeeling limited. Bardzo "andersonowy", wspaniały.

27. Większość filmów Marvela. Bo, jak już ostatnio pisałam, Robert Downey Jr urodził się po to, by zostać Tonym Starkiem. Filmy Marvela to rewelacyjna komiksowa rozrywka.

28. A hard day's night. Dla fanów Beatlesów i dla fanów brytyjskiego humoru.

29. How to lose a guy in ten days. Bo nawet ja, zatwardziała antyromantyczka czasami polubię jakąś bardziej typową komedię romantyczną ;)

30. Beetle juice. Kocham Tima Burtona, bardziej właśnie za starsze filmy.