Pachnący kącik 4 - Yankee Candle Black Coconut
Black Coconut.
Kolejny zapach, względem którego miałam spore nadzieje.
Przez folię pachniał ładnie, trochę tropikalnie, trochę orientalnie, intensywnie
Opis dystrybutora:
Żeby wnętrze orzecha kokosowego mogło wypełnić się charakterystycznym, aromatycznym mleczkiem – cała palma filtruje i dostosowuje do swoich potrzeb dostępną jej wodę. To właśnie dzięki temu słodkie mleczko ma tak specyficzny, uwodzący smak i aromat, który w wosku Black Coconut urozmaicony został nutami drzewa cedrowego i elementami zaczerpniętymi z serca kolorowych, egzotycznych kwiatów. W tym niezwykłym połączeniu znany dobrze kokos pokazuje swoje nowe oblicze – słodkie, ale nie mdłe, uzależniające, ale nie nużące i – przede wszystkim – jeszcze bardziej egzotyczne!
Jak jest naprawdę?
Na zagranicznych stronach i blogach widziałam dużo komentarzy typu "Sunset in paradise".
I im więcej zachwytów WSZĘDZIE widziałam, tym większe było moje rozczarowanie.
Black coconut "na sucho" pachnie trochę kokosem, bardziej drewnem cedrowym i jakimiś kwiatami.
Bardzo ładnie, kusząco, intensywnie. Taki otulający, zimowy zapach.
Po stopieniu całkowicie traci głębię i urok, to takie popłuczyny, w dodatku mało intensywne, jeżeli chodzi o moc. Nie ma szans na to, żeby zapach wypełnił całe mieszkanie.
Zero głębi, zero tropikalno-orientalnych kwiatowo-drzewnych, lekko męskich nut.
Powiedziałabym, że to jakiś niskopółkowy płyn do płukania.
Po powąchaniu przez folię stwierdziłam, że pewnie będę robić zapasy.
Po pierwszym zapaleniu już wiem, że ciężko będzie mi wykończyć tę jedną tartę, którą mam.
Opis dystrybutora:
Żeby wnętrze orzecha kokosowego mogło wypełnić się charakterystycznym, aromatycznym mleczkiem – cała palma filtruje i dostosowuje do swoich potrzeb dostępną jej wodę. To właśnie dzięki temu słodkie mleczko ma tak specyficzny, uwodzący smak i aromat, który w wosku Black Coconut urozmaicony został nutami drzewa cedrowego i elementami zaczerpniętymi z serca kolorowych, egzotycznych kwiatów. W tym niezwykłym połączeniu znany dobrze kokos pokazuje swoje nowe oblicze – słodkie, ale nie mdłe, uzależniające, ale nie nużące i – przede wszystkim – jeszcze bardziej egzotyczne!
Jak jest naprawdę?
Na zagranicznych stronach i blogach widziałam dużo komentarzy typu "Sunset in paradise".
I im więcej zachwytów WSZĘDZIE widziałam, tym większe było moje rozczarowanie.
Black coconut "na sucho" pachnie trochę kokosem, bardziej drewnem cedrowym i jakimiś kwiatami.
Bardzo ładnie, kusząco, intensywnie. Taki otulający, zimowy zapach.
Po stopieniu całkowicie traci głębię i urok, to takie popłuczyny, w dodatku mało intensywne, jeżeli chodzi o moc. Nie ma szans na to, żeby zapach wypełnił całe mieszkanie.
Zero głębi, zero tropikalno-orientalnych kwiatowo-drzewnych, lekko męskich nut.
Powiedziałabym, że to jakiś niskopółkowy płyn do płukania.
Po powąchaniu przez folię stwierdziłam, że pewnie będę robić zapasy.
Po pierwszym zapaleniu już wiem, że ciężko będzie mi wykończyć tę jedną tartę, którą mam.
8 komentarze
Opis brzmi ciekawie - chyba przypadłby mi do gustu:)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam i bardzo się zawiodłam :(
UsuńSzkoda, bo kokosowy zapach też brałybyśmy w ciemno każdą ilość.
OdpowiedzUsuńJa w sumie do tej pory też. A teraz już nie.
UsuńAż sprawdziłam jaki ja mam wosk, bo pamiętałam, że coś z kokosem. Na szczęście to nie to ;D
OdpowiedzUsuńA co masz? Nie kojarzę innych kokosowych.
UsuńMnie ten zapach bardzo przypadł do gustu, przypomina mi zapach jakiś wafelków :)
OdpowiedzUsuńNie wafelków spodziewałam się po zapachu drzewno-kokosowym :D
UsuńNie zamierzam tolerować złośliwości i chamstwa,
takie komentarze będą usuwane.
Proszę o wykazanie się kulturą osobistą, dziękuję.