Intruz - recenzja.

Autor 12.4.13 , , , ,



Opis dystrybutora:
Przyszłość. Panowanie na Ziemi przejął niewidzialny wróg. Najeźdźcy opanowali ludzkie ciała umieszczając w nich Dusze, dla których ludzie są jedynie żywicielami. Dusze są z natury dobre, spokojne i łagodne, ale nie potrafią czuć jak my. Melanie - jedna z ostatnich wolnych istot, zostaje schwytana, a w jej ciele umieszczona zostaje Wagabunda. Jest to doświadczona dusza, która zamieszkiwała już na siedmiu planetach. Jej zadaniem jest poznanie wspomnień Melanie i odkrycie, gdzie jeszcze ukrywają się buntownicy czyli wolni ludzie. Zadanie okazuje się jednak o wiele trudniejsze niż można było przypuszczać. Melanie jest wyjątkowo silną osobowością i toczy z Wagabundą walkę o panowanie nad ciałem i umysłem. Co więcej - z czasem - Wagabunda poznaje wspomnienia dziewczyny o ukochanym mężczyźnie i sama zaczyna odczuwać coś dziwnego... Wkrótce Melanie i Wagabunda zawrą swoisty pakt i wyruszą na pustynię w poszukiwaniu mężczyzny bez którego nie potrafią żyć...



Parę tygodni temu, będąc w kinie na Złodzieju tożsamości zobaczyłam zwiastun Intruza.
Od dawna wiedziałam, że film powstanie, ale pomimo całej mojej filmowej obsesji nie zaprzątałam sobie tym głowy. Pięć lat temu czytałam książkę, która w przeciwieństwie do najbardziej znanych dzieł Stephenie Meyer naprawdę mi się spodobała.
No właśnie, ja już poruszamy kwestię najbardziej znanych książek pani Meyer - każdy, kto mnie zna, wie, że (bardzo delikatnie mówiąc) nie darzę Sagi Zmierzch sympatią, zarówno wersji książkowej, jak i filmowej.
Sagę Zmierzch uważam za jedne z najgłupszych i najbardziej infantylnych książek, jakie przyszło mi w życiu czytać, a czytam sporo. Pod względem infantylności sagę tę biją na głowę jedynie książki o Sookie Stackhouse (a przynajmniej ta jedna, przez którą, nie bez trudu zresztą, dałam radę przebrnąć) pisane językiem żywcem wyjętym z pamiętniczka niewyżytej gimnazjalistki i przygody niewinnej studentki i jej "pana" - Christiana Greya. Na to ostatnie wątpliwej jakości "dzieło" właściwie nawet nie mam odpowiedniego określenia.
Zmierzch bardzo mi się nie podobał, aż dziw bierze, że ta sama kobieta, która stworzyła Bellę i Edwarda napisała Intruza. Bo ta książka z kolei, choć też jest niczym innym jak romansem, jest klimatyczna, lepiej (DUŻO LEPIEJ!) napisana i wzbudza wiele uczuć i to dalekich od "rzygam tęczą".
Zwiastun filmu nakręconego na podstawie Intruza był intrygujący, porywający i bardzo zachęcający. Po zobaczeniu go poczułam, że nie mogę się doczekać filmu i jestem więcej, niż pewna, że mi się spodoba. 
No przecież musi mi się spodobać. Bo książka, bo trailer, bo muzyka w nim użyta, 
bo tak.
Potem jednak przyszły projekcje przedpremierowe i pierwsze recenzje. Wtedy właśnie mój entuzjazm się ulotnił. Jeszcze przed premierą zarezerwowałam dwa bilety i prawdę mówiąc po przeczytaniu wspomnianych recenzji chciałam tę rezerwację olać i na film ostatecznie nie pójść. W znalezionych przeze mnie tekstach przyczepiono się dosłownie do wszystkiego: od tego, że książka na podstawie której film powstał jest autorstwa Meyer (doprawdy?), przez poziom tejże książki, przez aktorstwo (podobno wyjątkowo marne, nie wiem czy osoba, która to pisała oglądała jakąkolwiek część Zmierzchu, to dobra pozycja do porównania), przez dialogi, na tempie akcji i urodzie aktorki grającej główną postać skończywszy. Naprawdę nie dziwota, że odechciało mi się iść na ten film po tak potężnej fali krytyki.
Natknęłam się nawet na porównywanie adaptacji Intruza do serialowej adaptacji Gry o tron (której notabene nie mogę zdzierżyć), no paranoja.
Postanowiłam jednak na film pójść, razem ze swoim mężczyzną. Uprzedzając pytania: nie, nie zaciągnęłam go tam siłą, ani nie użyłam żadnej formy szantażu. Sam chciał zobaczyć Intruza nawet bardziej, niż ja - ot, fan szeroko pojętego gatunku fantasy/science-fiction.
Jeżeli chodzi o wrażenia po seansie, to owszem, akcja w filmie nie rozkręca się w odrzutowym tempie, ale tak samo jest w książce. Wciągnięcie się w świat przedstawiony w powieści, jego klimat i prawa, jakimi się rządzi następuje dopiero po przeczytaniu około stu stron.
Mnie powolne rozkręcanie się nie przeszkadza, lubię wsiąknąć w klimat danego filmu i na pewno nie mogę powiedzieć, że się na Intruzie nudziłam, o nie.
Owszem, dialogi mogłyby być na lepszym poziomie, ale akcja jak dla mnie jest w sam raz, w końcu to romans z elementami science-fiction, a nie thriller mający zaskakiwać widza na każdym kroku nagłymi zwrotami akcji i trzymać w napięciu do ostatniej sekundy.
Aktorstwo jest na przyzwoitym poziomie, owszem, ciężko się tu doszukać ról na miarę Oscara, ale jest o niebo lepiej, niż we wspomnianym Zmierzchu, gdzie Kristen Stewart w roli Belli równie dobrze mogłoby zastąpić drzewo, a między bohaterami jest tyle chemii, że muszę stwierdzić, że pomiędzy ubraniami w szufladach mojej komody jest jej więcej.
Czepianie się urody Saoirse Ronan i nazywanie jej brzydką jest dla mnie zwyczajnie chamskim i prostackim zachowaniem. Aktorka jest młodziutka, naturalna (moim zdaniem ciężko, by w dobie inwazji obcych i walki o przetrwanie bohaterka śmigała po ekranie w wersji w pełni stuningowanej, ale co niektórzy są zbyt ogłupieni kolorowymi magazynami, żeby o tym pomyśleć) i bardzo ładna. I dobra w tym, co robi. Podobała mi się w roli Melanie. Również Diane Kruger spisała się w roli Łowczyni. Także mężczyźni, od młodziutkiego Jamiego, po mającego już swoje lata wujka Jeba dają radę.
Bardzo podobały mi się też ukazane w filmie plenery, niektóre widoki były wręcz wspaniałe.
Podsumowując - film jest w swoim gatunku naprawdę dobry, a co najmniej poprawny. Nie jest to superprodukcja nakręcona z wielkim rozmachem i użyciem mnóstwa efektów specjalnych, ale, jak już pisałam, to romans, ciężko go przerobić na cokolwiek z efektem "wow".
Ode mnie film dostaje mocne 6,5/10 i pewnie jeszcze do niego wrócę, kiedy wyjdzie na DVD.


Na zakończenie piosenka wykorzystana w zwiastunie i przy napisach końcowych :)
Imagine Dragons - Radioactive


PODOBNE POSTY

1 komentarze

  1. Oglądałam ostatnio ten film i prawda, że bardzo różni się od Zmierzchu.
    Akcja nie była jakaś super wciągajaca ale film ogólnie podobał mi się :)

    OdpowiedzUsuń

Nie zamierzam tolerować złośliwości i chamstwa,
takie komentarze będą usuwane.
Proszę o wykazanie się kulturą osobistą, dziękuję.