Spaghetti all'Amatriciana i przemyślenia przeróżne

Autor 25.3.14 , , , , , , , ,

Systematyczność mnie czasem przerasta, podobnie jak multitasking.
Tak, jest to próba wytłumaczenia, dlaczego nie dodaję za wielu nowych postów, mimo, że na dysku zalega mi z 50 zdjęć, o ile nie więcej, wolę nie liczyć.
Nie wiem, jakim cudem kiedyś udawało mi się dodawać codziennie/prawie codziennie nowe posty, po prostu nie mam bladego/zielonego/jakiegokolwiek innego pojęcia.
Lada dzień mój blog będzie miał rok, a moja motywacja, hmmm... no pozostawia trochę do życzenia. Albo i trochę więcej, niż tylko trochę.
Gdyby ktoś miał wątpliwości - doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mój blog to po prostu kolejny amatorski kulinarny wypierdek w gąszczu innych niczym się nie wyróżniających wypierdków. 
No cóż, przynajmniej ładnie wygląda. Szablon mam na myśli, żeby nie było. Zdjęcia dalej robię telefonem i prędko się to nie zmieni, jeżeli w ogóle.
Czasami się zastanawiam, czy nie wolałabym pisać o filmach. Albo pisać opowiadania. W sumie pewnie bym wolała.
Są jednak trzy rzeczy, które mnie powstrzymują.
1. Wspomniana wyżej systematyczność. A raczej problemy z nią. Coraz poważniejsze problemy, bo przeważnie niewiele mam na swoje usprawiedliwienie.
2. Lenistwo. Najzwyklejszy na świecie syndrom Na tapczanie siedzi leń, g**** robi cały dzień. Zanim posypią się gromy - nie jestem leniem ogólnie, nie preferuję spędzania czasu na kanapie, ale jeśli chodzi o blogowanie, to potrafię Bloggera omijać szerokim łukiem przez tydzień albo dwa. Prawdę mówiąc wolę iść pobiegać/poczytać/spotkać się ze znajomymi, niż siedzieć przed komputerem. I tyle. A posty same się nie dodadzą, niestety.
3. Moja kreatywność chyba umiera wraz z wiekiem. Tak, wkroczyłam już chyba w wiek, gdzie jedynym głównym powodem radości z kolejnych urodzin są prezenty. Kto nie lubi prezentów?
Ewentualnie moja samokrytyka rozwija się z wiekiem, cholera ją wie.

Dobra, kuniec tego pseudofilozoficznego blablania o bólu pewnej części ciała.
Swoją drogą, zauważyłam, że ból ten częściej dotyka osoby wchodzące z Bóg-w-którego-nie-wierzę-wie-jakiego-powodu na mojego bloga, niż mnie
Powiem tylko, że nigdy, przenigdy nie zrozumiem większego zainteresowania życiem "kogoś z internetów", kogoś, kogo nawet nie znam, niż swoim własnym. 
Ale już jako dzieciak miałam świadomość tego, że ludzie w najlepszym wypadku są dziwni.



Pora na przepis, wszak jedzenie jest dobre na wszystko. Dobre jedzenie jest dobre na wszystko.
Makaron jest dobry na wszystko. Zawsze. Bez dyskusji.
Takie trochę comfort food, jak dla mnie. 
Spaghetti all'Amatriciana. Z pancettą, białym winem i chilli.



Składniki na dwie porcje:

  • makaron spaghetti - 250 g
  • 100 g pancetty
  • 2 plasterki szynki parmeńskiej/serrano
  • jedna spora szalotka
  • 200 ml passaty z pomidorów
  • łyżka oliwy
  • opcjonalnie kilka plasterków włoskiego salami
  • 50 ml białego wytrawnego wina
  • szczypta suszonych płatków chilli, świeżo mielony pieprz do smaku
  • tarty parmezan/grana padano




Na patelni rozgrzewamy oliwę, podsmażamy na niej szalotkę posiekaną w cienkie piórka.
Dodajemy pokrojone w kostkę pancettę, szynkę i salami, smażymy do zrumienienia.
Podlewamy winem, po około dwóch minutach dodajemy passatę, można jeszcze dodać krojone pomidory z puszki/świeże pomidory. Zagotowujemy, po czym zmniejszamy ogień i dusimy przez około 45 minut.
W międzyczasie gotujemy makaron.
Na koniec duszenia doprawiamy sos do smaku chilli i pieprzem.
Podajemy makaron z sosem posypany sporą ilością parmezanu.

PODOBNE POSTY

8 komentarze

  1. Co Ty piszesz? Świetnie Ci idzie, a to, że nie zamieszczasz wpisów codzienne to i lepiej, bo nie każdy ma czas na bloggera codziennie i mógłby coś ciekawego ominąć. Poza tym blog dla nikogo nie powinien być na pierwszym miejscu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, zdecydowanie "prawdziwe" życie jest dla mnie o wiele ważniejsze, niż to online.

      Usuń
  2. E, spoko, jak nie czujesz motywacji żeby systematycznie zamieszczać notki to tego nie rób. Nie warto się zmuszać, tylko pisać wtedy kiedy ma się wenę. Ja niestety cierpię na nadmiar weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie faza z nadmiarem dawno minęła, niestety.

      Usuń
    2. Ja póki co mam wpisy przygotowane na zapas i mnóstwo pomysłów, ale podejrzewam, że większość blogerek tak miała na początku:)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przejmuj się brakiem systematyczności, bo nie ma czym. Każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że życie blogerek nie kręci się tylko i wyłącznie wokół bloga. Mamy swoje życie i swoje sprawy, wokół których ono się toczy, a blog to zazwyczaj tylko dodatek. Pisanie postów, którymi się dzielimy z czytelnikami powinno być dla nas przyjemnością, nie obowiązkiem. Dodawaj więc notki kiedy masz na to ochotę :)

    OdpowiedzUsuń

Nie zamierzam tolerować złośliwości i chamstwa,
takie komentarze będą usuwane.
Proszę o wykazanie się kulturą osobistą, dziękuję.