W przeciwieństwie do Klaudyny w życiu nie uzbieram aż pięćdziesięciu filmów do opisania tutaj, bo pomimo tego, że na Filmwebie mam ich ocenione około trzy tysiące, to bardzo niewielka część z nich zapada w pamięć i zachwyca.
P.S. Kolejność jest dość przypadkowa.
![]() |
źródło: tumblr |
2. Filmy Zacha Braffa. Zarówno Garden State, jak i I wish I was here widziałam już kilka razy.
3. Kto mnie zna, ten wie, że Woody'ego Allena niemalże wielbię i oddaję mu cześć. Lubię i starsze (Manhattan!) i nowsze jego filmy, po prostu jego twórczość niesamowicie do mnie trafia.
4. Hangover, czy jak kto woli, Kac Vegas. Bo czasami lubię głupkowate komedie, a ten film zdecydowanie w tym gatunku wygrywa i bawi mnie za każdym razem.
5. Singin' in the rain. Kompletne, idealne arcydzieło. Humor, który przez ponad 60 lat się nie zestarzał i niesamowite sekwencje muzyczne, coś wspaniałego.
6. Casablanca. Bo takich filmów się już nie robi.
7. Breakfast at Tiffany's. Kolejny klasyk, subtelny, momentami nawet zabawny.
8. Fight club. Mój ulubiony film Finchera i ten, który kilkanaście lat temu zrobił ze mnie wielką fankę Nortona :)
9. Dead poets society.
10. Rebel without a cause. Legenda Jamesa Deana prawdopodobnie nigdy nie umrze, a jego najlepszy i zarazem ostatni film zawsze zostanie kultowy.
11. Crazy, stupid, love. Kolejny film, który bawi mnie za każdym razem.
12. Happythankyoumoreplease. Kompletnie do mnie niepasujący, bardzo optymistyczny film, który na szczęście obejrzałam pierwszy raz w takim momencie mojego życia, że bardzo do mnie trafił.
13. Silver linings playbook. Po ocenach na Filmwebie czy Wizażu widzę, że większość ludzi uznała ten film za przereklamowany, a ja bardzo go lubię.
14. (500) days of Summer.
15. One week. Bo po prostu kocham kino drogi i melancholijny klimat.
16. In search of a midnight kiss. Bardzo, bardzo smutny film. Bardzo w moim guście.
17. Eat, pray, love. Tak, prawie jak kino drogi.
18. Eternal sunshine of a spotless mind. Piękna groteska.
19. Lost in translation.
20. The rules of attraction, czyli kino, na które teoretycznie jestem za stara, ale jest tak cudownie cyniczne, że nadal mi się podoba.
21. A league of their own. Bo jak tu nie kochać Toma Hanksa?
22. When Harry met Sally. Bardzo mało ambitne, za to bardzo urocze kino.
I kultowa scena z udawanym orgazmem w knajpie, uwielbiam!
23. Thelma & Louise, babskie kino w najlepszym wydaniu.
24. Like crazy. Film, który za każdym razem chyba podoba mi się bardziej.
25. The ugly truth. Jak już wspominałam, czasami lubię głupkowate komedie.
26. The Darjeeling limited. Bardzo "andersonowy", wspaniały.
27. Większość filmów Marvela. Bo, jak już ostatnio pisałam, Robert Downey Jr urodził się po to, by zostać Tonym Starkiem. Filmy Marvela to rewelacyjna komiksowa rozrywka.
28. A hard day's night. Dla fanów Beatlesów i dla fanów brytyjskiego humoru.
29. How to lose a guy in ten days. Bo nawet ja, zatwardziała antyromantyczka czasami polubię jakąś bardziej typową komedię romantyczną ;)
30. Beetle juice. Kocham Tima Burtona, bardziej właśnie za starsze filmy.