30 czerwca 2015

Czosnkowe placki z cukinii z ziołowym sosem

Kocham lato. Kocham kocham KOCHAM.
Nie tylko za pogodę, ale też za wszystkie owoce i warzywa, na które akurat jest sezon.
Sezon na cukinię trwa w pełni, więc króluje ona w mojej kuchni.
Szakszuka, ciasto kakaowe, leczo, gulasz, nawet pizza czy foccaccia.
I standard, czyli placki.
Z dodatkiem czosnku, podane z koperkowym sosem.
Pyszny, lekki obiad, w sam raz na letni dzień.
By był jeszcze lżejszy, można placki upiec w piekarniku.


Składniki na porcję dla dwóch osób:

  • jedna spora cukinia
  • jajko
  • kilka łyżek mąki
  • dwa ząbki czosnku
  • pieprz, sól
  • sos z jogurtu naturalnego, świeżego koperku z odrobiną pieprzu


Cukinię ścieramy na tarce, dodajemy jajko, mąkę i czosnek.
Doprawiamy do smaku.
Smażymy placki na niewielkiej ilości tłuszczu na złoty kolor.
Podajemy z sosem.

29 czerwca 2015

Pachnący Kącik 27 - Kringle Candle Peony

Różowo mi, ach, jak mi różowo.
Piwonia jest jednym z moich ulubionych kwiatów.
Najbardziej na świecie kocham bzy, jednak piwonie razem z jaśminem zajmują zaszczytne drugie miejsce.
Pamiętam, jak w dzieciństwie jeździłam na wieś i wąchałam rosnące w ogrodzie piwonie o kwiatach dla mnie wtedy wręcz olbrzymich.
Zapach piękny, mocny i niepowtarzalny.
Czy udało się go odtworzyć w tym wosku?
Do zakupu zachęcały mnie wizażowe opinie, niejedna Wizażanka twierdziła na forum, że zapach jest przepiękny.
Jak więc mogłam się na niego nie skusić? :)



Nad genialnym opakowaniem nie będę się rozwodzić, bo niejeden raz już o nim wspominałam.
Jaki jest sam zapach? Szczerze, przed zapaleniem nie rzucił mnie na kolana.
Ot, kwiatki, dużo kwiatków, może nawet jakieś piwonie się wśród nich zaplątały.
I powiem tak - nie jest to zapach tak dobrze znany mi z dzieciństwa.
Czuć w nim, że jest syntetyczny, niestety. I po zapaleniu niestety nie jest lepiej.
Nie twierdzę, że jest źle, o nie. Myślę, że 9 na 10 osób zapach zadowoli.
Rzecz w tym, że ta dziesiąta osoba, to taka z wizją upajającej woni w głownie.
Jak ja, a odświeżanie wspomnienia z dzieciństwa rzadko kiedy nie kończy się katastrofą.
Cóż mogę powiedzieć - wygląda na to, że nie tylko Paryż był piękniejszy, gdy byłam dzieckiem (kwestia tego, że nie zwracałam wtedy uwagi na syf?), ale i piwonie pachniały inaczej, piękniej.
No cóż, szkoda, wielka, wielka szkoda.

28 czerwca 2015

Tydzień z życia 63

Jak Wam mija ten piękny, słoneczny weekend?
Mój bardzo leniwie i niestety o wiele za szybko.
Mimo, że postanowiłam sobie w piątek, że bardziej z niego skorzystam.
Po kilku miesiącach zwolnienia lekarskiego jutro wracam do pracy.
I bardzo niezadowolona jestem z faktu, że nie będę już pracować od 7 do 15, co bardzo mi odpowiadało, a od 10 do 18. 
Pocieszam się tym, że to tylko tymczasowe, bo docelowo będę się starać o przeniesienie do działu pracującego od 8 do 16.
Zdecydowanie wolę iść do pracy na wcześniejszą godzinę, wcześniej wrócić i mieć więcej wolnego czasu dla siebie, czasami jeszcze móc gdzieś wyjść.
A wy wolicie wczesne poranne, czy późniejsze zmiany?



Nowości w mojej kosmetyczce. Obie godne polecenia.

... i zapasy :D

I małe zakupy :D

Moje ulubione.

Kolejne nowości. 


27 czerwca 2015

Konfitura z rabarbaru z cytryną i imbirem

Sezon na rabarbar i truskawki powoli dobiega końca, nad czym bardzo ubolewam.
Jak dla mnie mógłby trwać cały rok.
Odrobinę rabarbaru można na szczęście zamknąć w słoiczkach z aromatyczną konfiturą.
Rabarbar jest tutaj głównym składnikiem, ale cytryna i imbir też są mocno wyczuwalne.
Cytryna daje odrobinę goryczki, a imbir - pikanterii.
Nie ma nic lepszego, niż połączenie tej konfitury, dobrego masła i świeżego pieczywa.
Śniadanie idealne. Jedno z wielu, nad którymi nie mogę przestać się rozpływać ;)



Składniki na dwa nieduże słoiki:

  • kilogram rabarbaru (waga przed obraniem)
  • 150-200 g cukru lub ksylitolu
  • skórka otarta z połowy cytryny i łyżeczka soku
  • spora szczypta mielonego imbiru (można zastąpić kandyzowanym)


Rabarbar myjemy, kroimy na drobne kawałki i wrzucamy do naczynia.
Zasypujemy cukrem/ksylitolem i odstawiamy na noc do lodówki.
Następnego dnia zawartość naczynia przekładamy do rondla, najlepiej z powłoką nieprzywierającą.
Zagotowujemy, zmniejszamy gaz i gotujemy (smażymy?) przez 40-45 minut od czasu do czasu mieszając i pilnując, by całość się nie przypaliła.
Na kwadrans przed końcem gotowania dodajemy skórkę i sok z cytryny, a na sam koniec imbir.
Gotową konfiturę przekładamy do suchych słoików, zakręcamy je szczelnie i stawiamy do góry dnem, do momentu wystygnięcia. 

25 czerwca 2015

Mango lassi na maślance

Lubicie koktajle? Lubie mango? Jeżeli odpowiedź to dwa razy "tak", to jest to przepis dla Was ;)
Standardowa wersja mango lassi jest zazwyczaj robiona na bazie jogurtu greckiego.
Moja wersja jest na bazie naturalnej maślanki.
Napój jest dość sycący (może służyć za lekkie ekspresowe drugie śniadanie) i naprawdę orzeźwiający, idealny na letnie upały.
Polecam schłodzenie przed podaniem.



Składniki na dwie porcje:

  • jedno spore mocno dojrzałe mango
  • 300 ml maślanki
  • 250 ml wody
  • spora szczypta kardamonu
  • opcjonalnie szczypta imbiru


Mango blendujemy na gładki mus, mieszamy z maślanką i wodą, dodajemy kardamon.
Całość wstawiamy do lodówki na godzinę przed podaniem.

23 czerwca 2015

Ciasto cytrynowo-herbaciane i slow life

Mamy modę na wszystko, co slow. Slow foody i ogólnie pojęte slow life.
Nie jest to moim zdaniem głupia moda, mnie się osobiście bardzo podoba.
Wieczny pęd i życie w biegu kompletnie do mnie nie przemawia.
Sporo znam osób, które marzą o wielkomiejskim życiu, małe miejscowości uważają za nudne, męczące i przytłaczające. Ja mam na odwrót.
Szczerze nie lubię miasta, w którym żyję, jest zbyt duże, zbyt głośne i zbyt zatłoczone.
Właśnie duże miasta mnie męczą i przytłaczają, nie mam problemu z odnalezieniem się w nich, ale na dłuższą metę nie czuję się w wielkim mieście komfortowo.
Idealnym miastem jest dla mnie Gdynia, miasto kameralne, ale nie całkiem malutkie, położone nad moim ukochanym Bałtykiem, a czasami nic więcej, niż morza mi do szczęścia nie trzeba.
Walczę z tą nieszczęsną Warszawą mieszkając na uboczu i ogólnie trzymając się z daleka od centrum, póki co mi się udaje, ale nie wyobrażam sobie spędzenia tutaj reszty życia.
Marzy mi się powolne, leniwe życie, spacery po plaży, gotowanie i jedzenie śniadań, obiadów i kolacji bez pośpiechu. Czas na jedzenie, na sport, na rozmowy, na kino, na wszystko.
Kilka lat temu miałam okazję przez jakiś czas mieszkać w mniejszym mieście (ok. 80 tysięcy mieszkańców) i czułam się tam jak ryba w wodzie. Wszystko było inne, od zakupów po spacery i wyprowadzanie psa. I ta cisza i spokój.
Lubię mieć spokój. Zresztą kto mógłby być bardziej za slow life, niż takie ludziofoby, jak ja?
A co Wy o tej specyficznej "lajfstajlowej" modzie myślicie? 



Składniki na ciasto (tortownica o średnicy 24 cm):

  • 150 g miękkiego masła
  • 100 g ksylitolu (lub drobnego cukru)
  • 100 g mąki
  • 2 jajka
  • skórka z dwóch cytryn i sok z jednej
  • 50 g mielonych migdałów
  • 2 łyżki liściastej herbaty earl grey
  • łyżeczka proszku do pieczenia

POLEWA:

  • 100 g białej czekolady
  • dwie łyżki śmietanki 30%
  • kilka kropli soku z cytryny




Masło miksujemy z sokiem i skórką z cytryny, ksylitol ubijamy z jajkami.
Łączymy obie masy, dodajemy mąkę, migdały, herbatę i proszek do pieczenia.
Mieszamy do uzyskania gładkiej w konsystencji masy.
Wylewamy ciasto do tortownicy wysmarowanej tłuszczem, pieczemy 30 minut w 180 stopniach.
Z czekolady, śmietanki i soku z cytryny robimy polewę, którą polewamy wystudzone ciasto.

22 czerwca 2015

Pachnący kącik 26 - Yankee Candle woski słoiczki - Macintosh, Sun & sand, Bahama breeze, Farmers market i Meadow showers

W formie słoiczków są dostępne głównie woski o zapachach już w Polsce wycofanych.
W niektórych sklepach zostało trochę tych słoiczków, bo tart czy świec już się nie uświadczy.
Ja słoiczków nie lubię. Niby ważą tyle samo, co tarty, a są mniejsze i starczają na krócej.
Jedyną ich zaletą jest to, że faktycznie zgodnie z obietnicą producenta łatwo jest je usunąć z kominka po zastygnięciu - pod warunkiem, że minęło kilka godzin od zgaszenia.
Ale skoro nie ma innej opcji, tylko słoiczki, to niech będą i słoiczki.



Polecę w kolejności alfabetycznej.

BAHAMA BREEZE
Opis dystrybutora:
Jest ciepło. Upalnie wręcz! Bose stopy zapadają się w rozgrzanym, czyściutkim piasku, a wzrok przykuwa majestat miarowo uderzających fal. Idealny odpoczynek pod palmami – gdzieś na dalekiej wyspie. Doskonały relaks i cudowne odprężenie, które zaprasza nas do świata skończonego, doskonałego, gdzie powietrze pachnie morską bryzą i chłodnym koktajlem. To właśnie on, orzeźwiający tropikalny drink został zatopiony w wosku Bahama Breeze – pachnącym świeżym ananasem, słodkim mango i sokiem świeżo wyciśniętym ze słonecznego grejpfruta.

Moje odczucia:
Owocowy zapach, Boże, co ja kupiłam?! 
Żartuję, to kolejny jeden z nielicznych wyjątków od reguły "jestem antyowocowa".
Gdzieś czytałam, że można wyczuć w tym zapachu kokosowe nuty, ja ich obecności nie stwierdziłam.
Wosk pachnie jak tropikalny koktajl. Podoba mi się, ale nie nadaje się (przynajmniej u mnie) do częstego palenia, bo po dwukrotnym paleniu mam już trochę dość, a tu jeszcze dwie tarty w zapasie.


FARMERS MARKET
Opis dystrybutora:
Limitowana edycja wosku Yankee Candle w kształcie słoiczka z aromatycznej linii zapachowej. 
Wyczuwalne aromaty: jagody, jabłka, brzoskwinie i delikatne przyprawy.

Moje odczucia:
Jagody? Jabłka? Brzoskwinie? Tyle różnych nazw na rozgotowane marchewki?
Zapach tego wosku jest niemalże bliźniaczo podobny do halloweenowego Candy corn, który pachnie jak rozgotowana marchewka.
Żadnych jagód czy brzoskwiń tu nie ma, jedynie marchewka z odrobiną cynamonu.
Odradzam zakup.


MACINTOSH
Opis dystrybutora:
Limitowana edycja wosku Yankee Candle w kształcie słoiczka z owocowej linii zapachowej. 
Wyczuwalne aromaty: jabłka Macintosh.

Moje odczucia:
Jak już pisałam, lubię jabłkowe woski. Bardzo.
Red apple wreath jest jednym z moich ulubionych, Sweet apple i Sugared apple też dają radę.
Macintosh przez folię pachniał ślicznie.
Jak świeże rumiane jabłuszko.
Ale nie takie kupione w markecie, nawoskowane i pozbawione smaku i zapachu (bo dla mnie marketowe jabłka przeważnie nie pachną, a często wącham owoce i warzywa przed zakupem).
Nie, to jabłko prosto z sadu, bez wosku i bez chemii. Świeże, chrupiące, soczyste, mniam!
Niestety zaraz po zapaleniu czar pryska, bo nie czuć już jabłuszka, tylko kilogram chemii.
Doprecyzuję: chemię czuć po włożeniu nosa w miskę kominka, bo z większej odległości nie czuć NIC.


MEADOW SHOWERS
Opis dystrybutora:
Limitowana edycja wosku Yankee Candle w kształcie słoiczka z rześkiej linii zapachowej. 
Wyczuwalne aromaty: poranna rosa.

Moje odczucia:
Jak na litość boską pachnie rosa?
Przed zapaleniem zapach był dla mnie bliżej nieokreślony, czymś pachniał, ale nie wiedziałam czym.
Po zapaleniu przyszło olśnienie: woda z basenu! Chlorowana woda, jak nic.
Chemiczny, drażniący, po prostu nieładny zapach.
Nie wiem, gdzie rosa jest chlorowana, ale z pewnością nie chciałabym się tam wybrać.


SUN & SAND
Opis dystrybutora:
Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. 
Wyczuwalne aromaty: kwiat pomarańczy, cytrusy, świeża lawenda oraz piżmo.

Moje odczucia:
Czasami się zastanawiam, jak oni tworzą te opisy. 
Piszą na kartkach wszystkie nuty zapachowe, jakie im przyjdą do głowy, wrzucają do słoja i wybierają na zasadzie losowania?
Żadnych cytrusów, lawendy ani kwiatu pomarańczy tu nie czuć. 
Ja czuję piżmo i rozgrzany słońcem plażowy piasek, całość do złudzenia przypomina mi jakiś olejek do opalania, który kiedyś miałam.
Żeby nie było - nie jest to brzydki zapach, jest typowo kosmetyczny, dosłownie KOSMETYCZNY, nie kojarzy się z perfumami, a bardziej z kosmetykiem pielęgnacyjnym.
Na pewno nie każdemu się spodoba, ja po wypaleniu pierwszego słoiczka dokupiłam jeszcze drugi.

21 czerwca 2015

Tydzień z życia 62

Już właściwie prawie lipiec. Ale ten czas zasuwa...
A po paru dniach w miarę stabilnej letniej pogody znów wróciła pogoda w kratkę.
Z innej beczki, wczoraj były Wianki, bardzo chciałam pójść, ale problemy hormonalne mi nie pozwoliły. Dlatego też spędziłam przeuroczą sobotę w mieszkaniu, zdychając.
No cóż, nie polecam, zdecydowanie.
Z lepszych wieści - doczekałam się już w jednym sklepie internetowym przedsprzedaży tak bardzo (bardzo BARDZO) wyczekiwanej przeze mnie kolekcji Yankee Candle Out of Africa. Jest to kolekcja na trzeci kwartał bieżącego roku.
Nie mogę się doczekać, aż dostanę te cudeńka w swoje ręce, przeczuwam wielką miłość ;)
Zapachy wydają się być dla mnie stworzone - Orient, perfumy, kwiaty i piżmo.
A jak Wam minął tydzień? 

Śniadanko pierwsza klasa.

Ostatnie nabytki







Można leczyć uzależnienie od sera?

20 czerwca 2015

Spaghetti a'la caprese z pieczonymi pomidorami i mozzarellą z mleka bawolego

Typowo śródziemnomorskie danie. Makaron, pomidory, mozzarella, oliwa i zioła.
Proste, niewymagające czasu ani wysiłku danie jednocześnie efektowne i po prostu smaczne.
Spaghetti można zastąpić inną formą makaronu, ale ta pasuje jednak najbardziej.



Składniki na dwie porcje:

  • 200 g makaronu spaghetti
  • 100 ml oliwy
  • 100 g mozzarelli z mleka bawolego
  • 100 g pomidorków cherry
  • drobno posiekana bazylia
  • ząbek czosnku
  • odrobina soku z cytryny
  • sól, pieprz


Makaron gotujemy, pomidorki kroimy na pół, obtaczamy w oliwie i pieczemy w piekarniku przez kwadrans w temperaturze 180 stopni.
Odcedzony makaron mieszamy z oliwą, sokiem z cytryny i bazylią.
Dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę, pokrojoną na kawałki mozzarellę i pomidorki.
Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.

18 czerwca 2015

Łosoś teriyaki na risotto z fenkułem i gorgonzolą

Lubicie pieczone ryby? 
Ja bardzo, filet z łososia jest jednym z moich ulubionych obiadów z piekarnika.
Dzisiaj mieszanka kuchni azjatyckiej i włoskiej - łosoś i risotto.
Marynata łososia jest dość wyrazista, a w risotto mamy typowo włoskie dodatki.
Kremowe risotto z lekko orzechowym fenkułem i rozpływającą się w ustach gorgonzolą jest genialnym tłem dla miękkiej i delikatnej pieczonej ryby.



SKŁADNIKI  NA  DWIE  PORCJE:

ŁOSOŚ
  • ok. 300-350 g filetu z łososia
  • pieprz
  • ziarna sezamu
  • sok z połowy cytryny i kilka plasterków do dekoracji
SOS TERIYAKI (jedna porcja):
  • 4 łyżki ciemnego sosu sojowego
  • 2 łyżki syropu klonowego
  • 2 łyżki wody
  • łyżka miodu
  • szczypta suszonych płatków chilli
  • ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
  • 1/4 łyżeczki mielonego imbiru


RISOTTO
  • 150 g ryżu arborio lub carnaroli
  • 100 ml białego wytrawnego wina
  • szalotka
  • litr bulionu warzywnego
  • dwie łyżki masła
  • jeden cały fenkuł (koper włoski)
  • 100 g gorgonzoli
  • koperek
  • pieprz




Zaczynamy od risotto, ponieważ jego przygotowanie zajmuje więcej czasu.
Na maśle podsmażamy drobno posiekaną szalotkę przez ok. 2 minuty.
Po tym czasie dorzucamy ryż i smażymy przez kolejną minutę.
Zalewamy ryż winem i czekamy, aż się zredukuje.
Wlewamy pierwszą chochlę bulionu.
Koper włoski siekamy drobno i dorzucamy do ryżu.
Dolewamy do kilka minut więcej bulionu, gdy tylko się zredukuje.
Gotujemy całość na małym ogniu aż ryż i fenkuł będą miękkie.
Na talerzu posypujemy świeżo posiekanym koperkiem i gorgonzolą.
Doprawiamy pieprzem i solą w razie potrzeby.



Filety z łososia myjemy i osuszamy na papierowych ręcznikach.
Przygotowujemy sos teriyaki: podane składniki łączymy ze sobą i zagotowujemy.
Gdy sos jest zbyt intensywny (słony) w smaku dodajemy więcej wody.
Pokrywamy obficie filety z łososia sosem, skrapiamy sokiem z cytryny i posypujemy sezamem. 
W razie potrzeby posypujemy też pieprzem.
Pieczemy w wysmarowanym tłuszczem naczyniu przez 15 minut w temperaturze 200 stopni.
Podajemy na risotto, przed podaniem dekorujemy plastrami cytryny.

17 czerwca 2015

Rodzaje cebuli i ich zastosowanie

Sporo osób używa w kuchni tylko jednego rodzaju cebuli - "zwykłej" cebuli żółtej.
Jest najlepiej dostępna, każdemu znana i najtańsza ze wszystkich rodzajów.
Jest to błąd, ponieważ dobrze dobrana do dania cebula może podnieść walory smakowe.
Nie po to mamy w zwykłych marketach kilka różnych odmian cebuli, by z tego nie korzystać.
Dzisiaj napiszę kilka zdań o zastosowaniu różnych typów cebuli w kuchni.

źródło: storyofakitchen.com


CEBULA  ŻÓŁTA
Wspomniana wyżej najbardziej pospolita odmiana cebuli.
Ostra i krucha, o bardzo intensywnym zapachu, po smażeniu/gotowaniu łagodnieje.
Nada się do gulaszu i wszelkich dań, gdzie będzie poddana obróbce cieplnej.

CEBULA  CUKROWA  (SŁODKA)
Z wyglądu podobna do cebuli żółtej, jest jednak z reguły większa i nieco spłaszczona.
Delikatna w smaku, idealna do dodania w większej ilości do danej potrawy.
Polecam do: smażenia w całości, krążków cebulowych, pieczenia (z innymi pieczonymi warzywami).

SZALOTKA
Niewielka cebulka, lekko gorzkawa, łagodniejsza w smaku od cebuli żółtej.
Również dużo zyskuje po poddaniu obróbce cieplnej.
Polecam użycie jej do: jajek (jajecznicy, sadzonych), risotto, sosów typu winegret.

CEBULA  BIAŁA  (CZOSNKOWA)
Najostrzejsza z popularnych odmian. Bardzo krucha, o dużej zawartości płynów.
Często używana w kuchni meksykańskiej, dodaje wyrazistości potrawom.
Nadaje się do przyrządzenia: sosów typu chutney, dań typu stir fry.

DYMKA
Nieduża wiosenna biała cebulka z natką. Łagodna w smaku i zapachu, chrupiąca.
Idealna do spożywania na surowo, np. w kanapkach, burgerach, sałatkach, surówkach.

CEBULA  CZERWONA 
Duża, ciemnobordowa cebula. Najłagodniejsza, krucha, o grubych warstwach.
Podobnie jak dymka idealna do jedzenia na surowo.
Zastosowanie: kanapki, burgery, surówki, sałatki, sosy, konfitury, relishe, idealna do marynowania.

16 czerwca 2015

Makaron ze szparagami i szynką szwarcwaldzką

Ostatni szparagowy przepis w tym roku, niestety. 
Zielone szparagi idealnie się komponują z szynką i kremowym sosem, całość jest bardzo delikatna, w sam raz dla fanów subtelnych smaków.



Składniki na dwie porcje:

  • 200 g makaronu
  • 7-8 szparagów (ok. 200 g)
  • 200 ml śmietanki 30%
  • 100 g szynki szwarcwaldzkiej
  • sól, pieprz, parmezan

Szparagi myjemy, obieramy i kroimy ukośnie w jednocentymetrowe kawałki.
Wrzucamy do wody z makaronem pod koniec gotowania i gotujemy przez ok. 2 minuty.
Śmietankę gotujemy z dodatkiem przypraw i startego parmezanu, by zgęstniała.
Makaron ze szparagami podajemy ze śmietanowym sosem i plastrami szynki.

15 czerwca 2015

Pachnący kącik 25 - Yankee Candle, Cranberry pear

Nie lubię owocowych wosków. Naprawdę.
Summer scoop, Cassis, Mango peach salsa, Citrus tango, Margarita time, Waikiki melon, Berrylicious i parę innych to moje największe woskowe pomyłki. Całkowicie wyrzucone w błoto (a raczej puszczone z dymem ;)) pieniądze. Jedynie jabłkowe zapachy mi się podobały.
Dlaczego zatem kupiłam Cranberry pear?
Nie potrafię logicznie na to pytanie odpowiedzieć. 
Po prostu kupiłam i już. Bo tak.
I wiecie co? Jak na owocowy zapach, ten wcale nie jest zły.



Opis dystrybutora:
Domowy, jeszcze ciepły placek z gruszkami i syropem żurawinowym najlepiej smakuje na przełomie lata i jesieni. Podobnie jest z Cranberry Pear – słodką, niemal cukierniczą tarteletką od Yankee Candle, której wyjątkowy zapach pomaga w bezbolesnym pożegnaniu się z wakacjami i udowadnia, że wrześniowe dni nie są jedynie zapowiedzią coraz dłuższych wieczorów, ale doskonałą okazją do tego, aby cieszyć się życiem i czerpać z niego pełnymi garściami to co najlepsze! Idealne zestawienie owocowych nut – słodkiej i nieco cierpkiej, orzeźwiająco kwaskowatej – to gotowy przepis na aromaterapeutyczną delicję. Ukryty w wosku Cranberry Pear zapach czaruje zmysły i z dużą intensywnością wypełnia wnętrze domu. Aromat kojarzy się z tradycyjnymi wypiekami i sielską, przytulną kuchnią. To właśnie panujący w niej klimat – przytulny, zapraszający i sprawiający, że czujemy się bezpiecznie – stał się inspiracją do stworzenia tej wyjątkowej kompozycji, za sprawą której zbliżająca się jesień kojarzy się nie z depresją, a owocową energią.

Moje odczucia:
Jeżeli szukacie zapachu soczystej gruszki, to się rozczarujecie.
Jeżeli szukacie zapachu cierpkiej żurawiny, to też się rozczarujecie.
Wosk pachnie jak dżem owocowy. Bardzo słodki dżem gruszkowo-żurawinowy.
Naprawdę przyjemny dżem. Tylko momentami odrobinę za słodki.
Przed zapaleniem jest ładniejszy, niż po, ale i tak nie jest męczący, na pewno wypalę tę tartę do końca z przyjemnością.
Czy potem kupię jeszcze ten zapach?
Raczej nie, chociaż nigdy nic nie wiadomo.

14 czerwca 2015

Tydzień z życia 61

W końcu mamy prawdziwe lato.
Cieszycie się? Ja bardzo :)
Teoretycznie z uwagi na stan zdrowia nie powinnam dobrze znosić takich temperatur, ale w praktyce czuję się jak ryba w wodzie.
Mam nadzieję, że będzie tak pięknie za oknem do samej jesieni.
Jak Wam minął tydzień?


Naprawdę lubię lakiery Rimmel ;)


Wszystko kupione po raz drugi.

Eyeliner to u mnie podstawa w makijażu. 

Zeszłoroczne resztki i nowe nabytki.


Taki tam wschód słońca przez okno ;)



13 czerwca 2015

Piersi z kaczki w pomarańczowej marynacie

Żałuję, że w Polsce mięso z gęsi czy z kaczki nie jest bardziej popularne, tak samo wołowina.
Może wtedy byłoby tańsze i bardziej dostępne.
Kurczaki czy indyki są fajne, ale lubię też kaczkę czy soczysty, krwisty wołowy stek.
Dzisiejsze mięso z powodzeniem nada się na grilla, i bardzo polecam taką grillową opcję.



Składniki na dwie porcje:

  • jedna spora pierś z kaczki (można odkroić skórę)
  • dwie łyżki soku z pomarańczy
  • kilka kropli soku z cytryny
  • kilka łyżek startej marchewki
  • łyżka oliwy
  • sól, pieprz



Mięso kroimy na cienkie plastry. 
Pozostałe składniki łączymy ze sobą i tą marynatą nacieramy mięso.
Odstawiamy do lodówki na co najmniej 2-3 godziny.
Po upływie tego czasu przyrządzamy - ja ugrillowałam mięso na patelni grillowej, można je też tradycyjnie usmażyć, zgrillować na tradycyjnym grillu, upiec czy ugotować na parze.



11 czerwca 2015

Cytrynowa jaglanka z truskawkami

Dzisiaj pod pojęciem "jaglanka" opisuję płatki jaglane, ale zdarza mi się też ugotować na mleku kaszę jaglaną i podać na słodko z owocami - też jest pysznie i zdrowo.
Płatki jednak są dużo szybsze w przygotowaniu, od kaszy (kasza to co najmniej 20 minut, a płatki o kwadrans mniej) a rano, jak to rano - każda minuta jest na wagę złota.




Do płatków jaglanych ugotowanych na mleku dodajemy: 

  • kilka kropli soku z cytryny 
  • 2-3 łyżki ksylitolu
  • odrobinę skórki startej z cytryny 
  • świeże truskawki.

9 czerwca 2015

Makaron z węgierską nutą i dziwactwa kulinarne

Dzisiaj dość pikantnie, w sam raz dla fanów węgierskich smaków.
Mięso, papryka i ajvar z makaronem.
Dla mnie całość odrobinę zbyt pikantna, ale mojemu mężczyźnie smakowało.




Składniki na dwie porcje:

  • 200 g makaronu
  • 200 g mielonej wołowiny
  • pół czerwonej papryki i pół zielonej
  • cebula
  • szklanka passaty z pomidorów
  • 3-4 spore łyżki ajvaru 
  • sól, pieprz, chilli
  • odrobina tłuszczu do smażenia



Na tłuszczu smażymy drobno pokrojoną cebulę, mięso i pokrojone w paski papryki.
Zalewamy passatą i gotujemy na małym ogniu przez 5-7 minut.
Na koniec dodajemy ajvar i przyprawy.




A co do tych dziwactw, to normalnie nie zwróciłabym na nie uwagi, ale ostatnio ciągle słyszę, że coś co jem / fakt, że czegoś nie jadam to dziwactwo.
Dziwne podobno jest to, że lubię pleśniowe sery, a nie znoszę słodkich win (fuj, wino ma być wytrawne, najlepiej białe i południowoeuropejskie).
Dziwne jest to, że poza gulaszami i zupami kremami nie zjem nic odgrzewanego.
Odgrzewane mięso czy odgrzewany rosół? W życiu!
Dziwnym jest to, że passatę z pomidorów wykorzystuję w kuchni namiętnie, a świeżych pomidorów nie znoszę. No dobra, to akurat faktycznie jest dziwne.
Dziwne jest to, że darzę wielką miłością świeże ogórki, a małosolne, konserwowe, kiszone czy jakie tam jeszcze są mogą dla mnie nie istnieć, bo w życiu bym ich nie tknęła.
Dziwne jest to, że mogę twierdzić, że kaszanka czy czernina mnie brzydzi, skoro nigdy jej nie jadłam. Nie muszę jej jeść, sam sposób przygotowania skutecznie mnie zniechęca.
Dziwne jest to, że świeże winogrona wcinam kilogramami, a rodzynki są be.
Dziwne jest to, że z papryką mam trochę podobnie, jak z ogórkami, tylko że na odwrót. Pieczoną kocham (ale tylko czerwoną), za świeżą nie przepadam.

8 czerwca 2015

Pachnący kącik 24 - Yanke Candle Lavender, Lemon lavender, French lavender

Lubię zapach lawendy. Ale taki, któremu bliżej do świeżych kwiatów, niż do kulek na mole.
Lubię lawendowe kosmetyki, zakup lawendowych wosków był tylko kwestią czasu.
Nie zdecydowałam się na zakup zapachu lawendowo-waniliowego, bo podobno lawendy w nim tyle, co kot napłakał, a za wanilią tak nie szaleję, więc sobie odpuściłam.
Dzisiaj trzy lawendy: Lavender, French lavender i Lemon lavender.




LAVENDER
Opis dystrybutora:
Wosk z kwiatowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. 
Wyczuwalne aromaty: lawenda.

Moje odczucia:
Opis dystrybutora bardzo obszerny, prawda? ;)
Ten zapach jest tegoroczną nowością, pojawił się w sprzedaży na początku roku.
Skusił mnie od razu, zakupiłam jakiś czas temu dwie tarty.
Ze wszystkich testowanych przeze mnie lawendowych zapachów (miałam jeszcze sampler Lavender Spa z serii Simply Home) ten najbardziej przypomina mi świeże kwiaty lawendy.
Ma jednak jedną olbrzymią wadę - jest nią moc.
Zapach jest BARDZO słabo wyczuwalny, bardzo mnie ta moc rozczarowała, z tego powodu moja przygoda z tym zapachem na tych dwóch tartach się zakończy, niestety.

FRENCH LAVENDER
Opis dystrybutora:
Zakochiwali się w niej najznamienitsi malarze i poeci! Pieśni o niej śpiewali namaszczeni wyjątkowym talentem bardowie! Prowansja wciąż uwodzi i kusi. Jedni twierdzą, że najpiękniejsze są prowansalskie, piaskowe domki, a inni – że za popularnością tej francuskiej krainy stoją hipnotyzujące cykady. Prawda jest jednak zgoła inna, bo Prowansja to – po prostu – nałóg i aromaterapeutyczna pokusa, której nikt nie może się oprzeć. A wszystko za sprawą lawendy, z której wykonane zostały eteryczne olejki składające się na wosk French Lavender.

Moje odczucia:
Retro lawenda, lepiej się tego nie da ująć.
Bardzo specyficzny zapach, jakby lekko zakurzony, na pewno nie każdemu przypadnie do gustu.
Mnie się podoba, ale znowu to samo - moc. Ja nie wiem, czemu tak ciężko jest im zrobić kwiatowy zapach, który faktycznie pachnie tak, że go czuć.
Wspomniany wyżej Lavender Spa miał tę samą wadę, wiele innych kwiatowych zapachów również.
Znowu się rozczarowałam, też zakupiłam dwie tarty i też na tym koniec.


LEMON LAVENDER
Opis dystrybutora:
Zbiór lawendy to w Prowansji prawdziwy rytuał, a moment zamieniania drobnych, białych, różowych i fioletowych kwiatów w wonną esencję to wyjątkowe święto i uczta dla zmysłów. Wtedy właśnie, kiedy lawenda staje się pożądanym, luksusowym olejkiem – mistrzowie perfumeryjni puszczają wodze fantazji i tworzą mieszanki zaskakujące. Tak nietuzinkowe, jak Lemon Lavender – zaklęta w wosku kompozycja, która rysuje przed oczami lawendowe danie główne skropione dla skontrastowania słodyczy odrobiną cytrynowego, odświeżającego dressingu.

Moje odczucia:
Bałam się bardzo zapachu żywcem wyjętego z jakichś środków czystości, jednak w końcu zakupiłam jedną tartę, na próbę.
Zapach mi się spodobał, czuć cytrynę, owszem, ale taką gorzkawą, a nie jak z odświeżacza powietrza.
Lawendę też czuć, w dodatku całość ma moc killera. 
Bardzo mocny, orzeźwiający zapach.

Po wypaleniu tej jednej "testowej" tarty zakupiłam jeszcze trzy ;)

7 czerwca 2015

Tydzień z życia 60

Minął już miesiąc odkąd dostałam nowe leki i czekolada przestała dla mnie istnieć (Boże, to brzmi jak jakiś wpis z kategorii "drogi pamiętniczku").
Znajomi nadal nie mogą się nadziwić, prawdę mówiąc ja też.
Nie wolno mi też pić piwa (zawsze lubiłam dobre pszeniczne piwa) i kawy (o dziwo, wcale za nią nie tęsknię).
Na szczęście nikt mi nie zabrania pić wina, bo lubię dobre, białe, wytrawne południowoeuropejskie wina.
A co do upodobań smakowych, mój mężczyzna od tygodni nawija o diecie treningowej i owszem, wcina mięso, dużo białka, węgli itepe, ale wiecie, czym ostatnio wypełnia lodówkę? Jogurtami Almighurt, najwyraźniej niesamowicie mu zasmakowały :D

Trzecie opakowanie serum i drugie opakowanie maseczki. Uwielbiam!

Dieta prawie 30letniego faceta :D

Moje nowe ulubione kremy do rąk

To z kolei wielkie rozczarowanie, wolę waniliowy z klasycznej serii.

Wszystko ładnie, pięknie, ale to cudo potrzebuje aż pięciu warstw...


Zdecydowanie z mięs przygotowanych beztłuszczowo wolę grillowane na patelni, niż gotowane na parze.