Mamy piątek, więc zamiast przepisu będzie alkohol.
Może i babski alkohol, ale zawsze to piwo.
Lekkie, letnie i nietypowe. Nowa mirabelkowa Fortuna.
Fortuny generalnie lubię, piłam wszystkie poza miodową, bo miodu nie znoszę i miodowych piw również.
Śliwkowa i wiśniowa wersja bardzo mi smakowały, czarna również, dlatego kiedy w osiedlowym monopolowym, do którego zawędrowałam z myślą "Wypiłabym coś pszenicznego" zobaczyłam nową mirabelkową Fortunę, kupiłam ją bez wahania, nawet dwie butelki.
Czy żałowałam kupna dwóch butelek Fortuny?
Absolutnie nie.
O ile wiśniowa czy śliwkowa wersja są dość "wytrawne" w smaku, o tyle ta jest lżejsza.
Owszem, nadal ma sporą zawartość alkoholu (5,1%) jak na smakowe owocowe piwo, ale pozostawia po sobie zupełnie inny posmak, niż wiśnia czy śliwka.
Jest słodsza, mocniej owocowa.
Skład jest niejasny, nie podano ilości soku owocowego, nie podano właściwie nic poza obecnością słodu jęczmiennego.
Na przedniej etykiecie mamy jedynie napis "Naturalne piwo z sokiem z mirabelki".
Nie wiem, co naprawdę znajduje się w tej butelce, ale wiem na pewno, że mi smakuje i że jeszcze do tego piwa wrócę. Mirabelek nie jadłam już z 15 lat, ale smak Fortuny zdecydowanie przywołuje wspomnienia.
Polecam.
30 maja 2014
28 maja 2014
Kokosowe brownie z chilli
Na ten przepis natknęłam się kiedyś całkiem przypadkiem.
Nie szukałam akurat pomysłu na nic słodkiego, ale jak przeczytałam o tym połączeniu smaków, to poczułam taką ciekawość, że musiałam je wypróbować od razu ;)
Ja użyłam mlecznej czekolady, ale równie dobrze może być deserowa lub gorzka, ciasto z każdej wyjdzie równie smaczne.
Poziom słodkości przy użyciu mlecznej czekolady nie dla każdego jest do zaakceptowania, warto wziąć to pod uwagę.
Składniki na formę keksówkę:
Jajko ucieramy z cukrem, czekoladę i masło roztapiamy razem w kąpieli wodnej.
Mieszamy mokre składniki, dosypujemy mąkę, wiórki i chilli.
Wlewamy masę do formy i pieczemy 15-20 minut w temperaturze 180 stopni. Ciasto musi być wilgotne w środku.
Na tortownicę o średnicy 25-26cm podwajamy ilość składników.
Nie szukałam akurat pomysłu na nic słodkiego, ale jak przeczytałam o tym połączeniu smaków, to poczułam taką ciekawość, że musiałam je wypróbować od razu ;)
Ja użyłam mlecznej czekolady, ale równie dobrze może być deserowa lub gorzka, ciasto z każdej wyjdzie równie smaczne.
Poziom słodkości przy użyciu mlecznej czekolady nie dla każdego jest do zaakceptowania, warto wziąć to pod uwagę.
Składniki na formę keksówkę:
- 100 g czekolady
- 100 g masła
- 50 g mąki
- 50 g cukru
- jajko
- 50 g wiórków kokosowych
- spora szczypta chilli
Jajko ucieramy z cukrem, czekoladę i masło roztapiamy razem w kąpieli wodnej.
Mieszamy mokre składniki, dosypujemy mąkę, wiórki i chilli.
Wlewamy masę do formy i pieczemy 15-20 minut w temperaturze 180 stopni. Ciasto musi być wilgotne w środku.
Na tortownicę o średnicy 25-26cm podwajamy ilość składników.
26 maja 2014
Zupa szczawiowa z jajkiem
We wczorajszym poście znalazło się zdjęcie gotującej się zupy szczawiowej.
Ogólnie niespecjalnie przepadam za zupami innymi niż te zmiksowane na krem.
Wyjątki są dwa.
Rosół i szczawiowa.
Rosół robię rzadko, bo znajduje się na liście rzeczy, z których nigdy nie jestem zadowolona po ugotowaniu ich, nie jestem w stanie osiągnąć poziomu niedoścignionego ideału, czyli rosołu mojej babci.
Ale szczawiowa to mus. Co roku, jak tylko pojawia się świeży szczaw.
Od dziecka szczawiową uwielbiam i chyba nigdy mi się nie znudzi, zresztą za bardzo nie ma okazji na znudzenie, bo szczawiowy sezon jest krótki, a szczaw ze słoika czy mrożony dla mnie jest niejadalny.
Wskazówka:
W przepisie jest "bulion warzywny". Nie polecam bulionów w kostkach czy innych bulionetkach, ja nigdy z takich nie korzystam, bo są sztuczne i obrzydliwe w smaku w porównaniu z wywarem zrobionym na włoszczyźnie.
Można też użyć rosół ugotowany na włoszczyźnie i ćwiartce z kurczaka.
Składniki:
Ziemniaki obieramy i kroimy na małe kawałeczki.
Szalotkę obieramy i kroimy w drobne piórka. W garnku rozgrzewamy odrobinę oleju i podsmażamy ziemniaki z cebulką przez kilka minut.
Następnie zalewamy je bulionem, po ok. 10-15 minutach gotowania wrzucamy umyty i drobno posiekany szczaw oraz dymkę i szczypiorek.
Gotujemy do miękkości ziemniaków jeszcze ok. 10-15 minut. Po zdjęciu z ognia dodajemy śmietanę.
Podajemy z jajkiem ugotowanym na twardo.
Ogólnie niespecjalnie przepadam za zupami innymi niż te zmiksowane na krem.
Wyjątki są dwa.
Rosół i szczawiowa.
Rosół robię rzadko, bo znajduje się na liście rzeczy, z których nigdy nie jestem zadowolona po ugotowaniu ich, nie jestem w stanie osiągnąć poziomu niedoścignionego ideału, czyli rosołu mojej babci.
Ale szczawiowa to mus. Co roku, jak tylko pojawia się świeży szczaw.
Od dziecka szczawiową uwielbiam i chyba nigdy mi się nie znudzi, zresztą za bardzo nie ma okazji na znudzenie, bo szczawiowy sezon jest krótki, a szczaw ze słoika czy mrożony dla mnie jest niejadalny.
Wskazówka:
W przepisie jest "bulion warzywny". Nie polecam bulionów w kostkach czy innych bulionetkach, ja nigdy z takich nie korzystam, bo są sztuczne i obrzydliwe w smaku w porównaniu z wywarem zrobionym na włoszczyźnie.
Można też użyć rosół ugotowany na włoszczyźnie i ćwiartce z kurczaka.
Składniki:
- 1,5 l bulionu
- 3 średnie ziemniaki
- 200 g świeżego szczawiu
- dymka razem ze szczypiorkiem
- 100 ml śmietany (ja daję 18%)
- jajka ugotowane na twardo, ilość według uznania
- odrobina oleju
- szalotka
Ziemniaki obieramy i kroimy na małe kawałeczki.
Szalotkę obieramy i kroimy w drobne piórka. W garnku rozgrzewamy odrobinę oleju i podsmażamy ziemniaki z cebulką przez kilka minut.
Następnie zalewamy je bulionem, po ok. 10-15 minutach gotowania wrzucamy umyty i drobno posiekany szczaw oraz dymkę i szczypiorek.
Gotujemy do miękkości ziemniaków jeszcze ok. 10-15 minut. Po zdjęciu z ognia dodajemy śmietanę.
Podajemy z jajkiem ugotowanym na twardo.
25 maja 2014
Tydzień z życia 9
Mam czasami takie tygodnie, których w ogóle nie odczuwam, coś w stylu "O, już piątek, niesamowite", a czasami jestem totalnie wypompowana już w okolicach środy.
Ten tydzień należał do tego drugiego gatunku.
Nie lubię się nudzić, nie cierpię, gdy nic się nie dzieje, ale aż takie urwanie głowy w pracy to dokładne przeciwieństwo nudy.
Dobrze, że co tydzień jest weekend i wtedy nie muszę nic.
Lubię czasem nie musieć nic, w końcu odrobina lenistwa jeszcze chyba nikogo nie zabiła.
Ten tydzień należał do tego drugiego gatunku.
Nie lubię się nudzić, nie cierpię, gdy nic się nie dzieje, ale aż takie urwanie głowy w pracy to dokładne przeciwieństwo nudy.
Dobrze, że co tydzień jest weekend i wtedy nie muszę nic.
Lubię czasem nie musieć nic, w końcu odrobina lenistwa jeszcze chyba nikogo nie zabiła.
![]() |
| Nie cierpię Wawela, ale te czekolady są wręcz zaskakująco smaczne |
![]() |
| Pyszność :) |
![]() |
| Chyba jednak radzę sobie z kwiatkami lepiej, niż myślałam. Ten będzie kwitł już drugi raz odkąd go dostałam. |
![]() |
| Uwielbiam! |
![]() |
| Szczawiowa. |
![]() |
| "Porządek" na biurku, czyli zmory dnia codziennego.
P.S. Bywało i dużo duuuuużo gorzej.
|
![]() |
| Zachód słońca z okna wychodzącego na wschód :P |
23 maja 2014
Spaghetti z białymi szparagami, cytryną, masłem i lubczykiem
Sezon na szparagi trwa w najlepsze. Lubicie szparagi?
Ja zdecydowanie wolę zielone, ale czasami kupuję też białe. Może wizualnie prezentują się mniej efektownie i trudniej je przygotować, ale jak już opanuje się tę sztukę, są naprawdę smaczne.
Doskonałym dodatkiem do nich są rzeczy o świeżym smaku - białe lekkie serki, cytryna, mięta.
Nie radziłabym jednak przesadzać z poziomem świeżości, szparagi nadal powinny grać główne skrzypce, być elementem dominującym w danym daniu.
Dzisiejszy przepis jest bardzo prosty, zawiera jedynie kilka składników. Zostały one dobrane tak, że każdy smak jest idealnie podkreślony, wyważony, nic nie jest "stłamszone" przez inne składniki.
Najpierw jednak kilka wskazówek odnośnie przygotowywania szparagów.
1. Zdrewniałe końcówki lepiej jest odłamać niż odciąć. Należy chwycić łodygę jedną ręką na końcu, a drugą w połowie długości, powinna złamać się w idealnym miejscu.
2. Zielonych szparagów nie trzeba obierać, w przypadku białych jest to konieczne. Najlepiej użyć obieraczki.
3. Do wody w której gotujemy szparagi należy wsypać płaską łyżeczkę cukru.
4. Zielone szparagi gotujemy ok. 7 minut, białe ok. 10-12, zależnie od grubości.
Składniki na danie dla dwóch osób:
Makaron gotujemy w osolonej wodzie, szparagi obieramy, kroimy na kawałki i gotujemy przez 10-12 minut w wodzie z dodatkiem cukru.
Ugotowany makaron wrzucamy na patelnię, dodajemy masło, sok z cytryny, odcedzone szparagi i przyprawy i dusimy chwilę na małym ogniu mieszając do roztopienia się masła i połączenia składników.
Na talerzach posypujemy lubczykiem.
Ja zdecydowanie wolę zielone, ale czasami kupuję też białe. Może wizualnie prezentują się mniej efektownie i trudniej je przygotować, ale jak już opanuje się tę sztukę, są naprawdę smaczne.
Doskonałym dodatkiem do nich są rzeczy o świeżym smaku - białe lekkie serki, cytryna, mięta.
Nie radziłabym jednak przesadzać z poziomem świeżości, szparagi nadal powinny grać główne skrzypce, być elementem dominującym w danym daniu.
Dzisiejszy przepis jest bardzo prosty, zawiera jedynie kilka składników. Zostały one dobrane tak, że każdy smak jest idealnie podkreślony, wyważony, nic nie jest "stłamszone" przez inne składniki.
Najpierw jednak kilka wskazówek odnośnie przygotowywania szparagów.
1. Zdrewniałe końcówki lepiej jest odłamać niż odciąć. Należy chwycić łodygę jedną ręką na końcu, a drugą w połowie długości, powinna złamać się w idealnym miejscu.
2. Zielonych szparagów nie trzeba obierać, w przypadku białych jest to konieczne. Najlepiej użyć obieraczki.
3. Do wody w której gotujemy szparagi należy wsypać płaską łyżeczkę cukru.
4. Zielone szparagi gotujemy ok. 7 minut, białe ok. 10-12, zależnie od grubości.
Składniki na danie dla dwóch osób:
- 250g makaronu spaghetti
- pół pęczka białych szparagów
- łyżka soku z cytryny
- 50g masła
- sól, pieprz
- odrobina świeżego lubczyku, posiekanego
Makaron gotujemy w osolonej wodzie, szparagi obieramy, kroimy na kawałki i gotujemy przez 10-12 minut w wodzie z dodatkiem cukru.
Ugotowany makaron wrzucamy na patelnię, dodajemy masło, sok z cytryny, odcedzone szparagi i przyprawy i dusimy chwilę na małym ogniu mieszając do roztopienia się masła i połączenia składników.
Na talerzach posypujemy lubczykiem.
21 maja 2014
Pieczone ziemniaki nadziewane serem limburskim, pieczarkami i oliwkami
Lubię ziemniaki.
Tak, swojskie, typowo polskie, proste ziemniaki.
No, może nie do końca proste, bo takie to one są same w sobie, a przygotować je można na wiele różnych sposobów, które niekoniecznie muszą być proste.
Nie powiem, uwielbiam frytki.
Nie te fastfoodowe, cienkie i przesolone niejadalne pseudo frytki, a domowe, grube, chrupiące z zewnątrz i gorące i mięciutkie w środku.
Ale dzisiaj nie będzie o frytkach, a o nadziewanych pieczonych ziemniakach.
Taki ziemniak to danie samo w sobie, może być wegetariański, a może być z mięsem.
Obowiązkowy jest ser i cebulka, to one stanowią znakomite tło dla reszty dodatków, no i kto nie lubi ciągnącego się sera?
W dzisiejszym przepisie za nadzienie robią: ser limburger (śmierdzi przeokrutnie, ale jest bardzo smaczny), pieczarki, dużo cebulki dymki i czarne oliwki.
Składniki na danie dla dwóch osób:
Ziemniaki szorujemy, nie obieramy. Pieczemy w piekarniku do momentu, aż będą prawie miękkie.
Wyjmujemy je, studzimy, kroimy wzdłuż na pół i wydrążamy łyżką. Miąższ rozgniatamy widelcem.
Na małej ilości oleju podsmażamy drobno posiekane pieczarki, dodajemy dymkę razem ze szczypiorkiem, zalewamy śmietaną. Doprawiamy do smaku. Dusimy przez kilka minut na małym ogniu.
Dodajemy rozgniecione ziemniaki.
Na dnie każdej ziemniaczanej łódeczki kładziemy plaster sera, na to wykładamy nadzienie i na wierzchu układamy pokrojone oliwki.
:Pieczemy przez 20 minut.
Podajemy z jogurtem naturalnym i świeżym szczypiorkiem.
Wskazówka:
Zamiast limburgera może być camembert, ale jest dużo łagodniejszy w smaku.
Tak, swojskie, typowo polskie, proste ziemniaki.
No, może nie do końca proste, bo takie to one są same w sobie, a przygotować je można na wiele różnych sposobów, które niekoniecznie muszą być proste.
Nie powiem, uwielbiam frytki.
Nie te fastfoodowe, cienkie i przesolone niejadalne pseudo frytki, a domowe, grube, chrupiące z zewnątrz i gorące i mięciutkie w środku.
Ale dzisiaj nie będzie o frytkach, a o nadziewanych pieczonych ziemniakach.
Taki ziemniak to danie samo w sobie, może być wegetariański, a może być z mięsem.
Obowiązkowy jest ser i cebulka, to one stanowią znakomite tło dla reszty dodatków, no i kto nie lubi ciągnącego się sera?
W dzisiejszym przepisie za nadzienie robią: ser limburger (śmierdzi przeokrutnie, ale jest bardzo smaczny), pieczarki, dużo cebulki dymki i czarne oliwki.
Składniki na danie dla dwóch osób:
- dwa średnie młode ziemniaki
- pęczek dymki
- 5-6 sporych pieczarek
- 4 plastry sera limburskiego
- kilka czarnych oliwek
- 100 ml śmietany kremówki
- sól, pieprz, świeży koperek
Ziemniaki szorujemy, nie obieramy. Pieczemy w piekarniku do momentu, aż będą prawie miękkie.
Wyjmujemy je, studzimy, kroimy wzdłuż na pół i wydrążamy łyżką. Miąższ rozgniatamy widelcem.
Na małej ilości oleju podsmażamy drobno posiekane pieczarki, dodajemy dymkę razem ze szczypiorkiem, zalewamy śmietaną. Doprawiamy do smaku. Dusimy przez kilka minut na małym ogniu.
Dodajemy rozgniecione ziemniaki.
Na dnie każdej ziemniaczanej łódeczki kładziemy plaster sera, na to wykładamy nadzienie i na wierzchu układamy pokrojone oliwki.
:Pieczemy przez 20 minut.
Podajemy z jogurtem naturalnym i świeżym szczypiorkiem.
Wskazówka:
Zamiast limburgera może być camembert, ale jest dużo łagodniejszy w smaku.
19 maja 2014
Śniadaniowa fasolka z kiełbasą
Bardzo lubię fasolkę po bretońsku, jednak traktuję ją jako danie główne.
Nie da się też jej ekspresowo przygotować, bo fasolę trzeba wcześniej namoczyć, najlepiej na całą noc. A czasami zjadłabym coś w tym stylu na szybko. Na przykład na śniadanie.
Każdy z nas jest chyba zaznajomiony z teorią "brytyjskiego śniadania".
Takiego wielkiego, kilkuskładnikowego, po którym większość ludzi dostałaby niestrawności.
Całokształt takiego śniadania niespecjalnie mnie kusi, musiałabym mieć chyba pięć żołądków, żeby sobie z czymś takim poradzić. Ale poszczególne elementy są całkiem apetyczne.
Jajka sadzone mogłabym jeść codziennie, uwielbiam! Zawsze też intrygowała mnie fasolka na ciepło w sosie pomidorowym.
Ostatnio sobie taką zrobiłam i dzisiaj się dzielę tym banalnie prostym patentem.
Składniki:
Posiekaną w piórka szalotkę i pokrojoną na małe kawałki kiełbasę podsmażamy przez 2-3 minuty.
Następnie wlewamy do garnka fasolę razem z zalewą. Doprawiamy koncentratem i przyprawami.
Gotujemy przez kilka minut.
Jemy z pieczywem.
Nie da się też jej ekspresowo przygotować, bo fasolę trzeba wcześniej namoczyć, najlepiej na całą noc. A czasami zjadłabym coś w tym stylu na szybko. Na przykład na śniadanie.
Każdy z nas jest chyba zaznajomiony z teorią "brytyjskiego śniadania".
Takiego wielkiego, kilkuskładnikowego, po którym większość ludzi dostałaby niestrawności.
Całokształt takiego śniadania niespecjalnie mnie kusi, musiałabym mieć chyba pięć żołądków, żeby sobie z czymś takim poradzić. Ale poszczególne elementy są całkiem apetyczne.
Jajka sadzone mogłabym jeść codziennie, uwielbiam! Zawsze też intrygowała mnie fasolka na ciepło w sosie pomidorowym.
Ostatnio sobie taką zrobiłam i dzisiaj się dzielę tym banalnie prostym patentem.
Składniki:
- puszka białej fasoli konserwowej
- dwie łyżki koncentratu pomidorowego
- 150 g kiełbasy
- szalotka
- pieprz, lubczyk, chilli i curry
Posiekaną w piórka szalotkę i pokrojoną na małe kawałki kiełbasę podsmażamy przez 2-3 minuty.
Następnie wlewamy do garnka fasolę razem z zalewą. Doprawiamy koncentratem i przyprawami.
Gotujemy przez kilka minut.
Jemy z pieczywem.
18 maja 2014
Tydzień z życia 8
Deszcz, deszcz, deszcz i deszcz.
I w końcu kaszel, bo jakże inaczej mogło się to skończyć?
Czemu nie mogę mieszkać w jakimś cudownym miejscu, gdzie jest ciepło i słonecznie? No czemu?
Urlop się skończył, urlopy są zawsze za krótkie.
Tak jak wakacje i przerwy w szkole.
A na kolejny muszę czekać kilka miesięcy. Nie powiem, miło będzie się gdzieś wybrać po sezonie, bez tłumów szturmujących wszelkie możliwe plaże i kurorty.
Dzisiaj na zdjęciach tylko rozpusta ;)
Organizowałam małą domówkę, stąd niezdrowe przekąski i alkohol.
I w końcu kaszel, bo jakże inaczej mogło się to skończyć?
Czemu nie mogę mieszkać w jakimś cudownym miejscu, gdzie jest ciepło i słonecznie? No czemu?
Urlop się skończył, urlopy są zawsze za krótkie.
Tak jak wakacje i przerwy w szkole.
A na kolejny muszę czekać kilka miesięcy. Nie powiem, miło będzie się gdzieś wybrać po sezonie, bez tłumów szturmujących wszelkie możliwe plaże i kurorty.
Dzisiaj na zdjęciach tylko rozpusta ;)
Organizowałam małą domówkę, stąd niezdrowe przekąski i alkohol.
![]() |
| W końcu mamy sezon na szparagi! |
![]() |
| Wygrzebane z szafkowych czeluści Top Chipsy. Mnie żaden z tych smaków nie podszedł. |
![]() |
| Mój ulubiony Cornelius, Hera też całkiem smaczna |
![]() |
| Możecie się kłócić, ale jak dla mnie to tanie i dobre. Klasycznej wersji nie próbowałam, ale z tequilą, pszeniczne i niepasteryzowane polecam. |
![]() |
| Babeczki, które trochę nie wyszły |
![]() |
| Krem do karpatki |
![]() |
| Potrójna rozpusta ;) |
![]() |
16 maja 2014
Sałata rzymska z awokado - dlaczego warto jeść awokado?
Lubicie awokado?
Samo w sobie może nie ma powalającego smaku, ale doskonale uzupełnia smak lekkich wiosennych sałatek.
Musi jednak być dojrzałe, kremowe w konsystencji, by można było wydobyć pełnię jego smaku.
Jest też bardzo zdrowe, zalicza się je do grona super foodów.
Dlaczego warto jeść awokado?
Maślane, gładkie awokado obfituje w substancje odżywcze – witaminę A, B complex, C, E, H, K, kwas foliowy, magnez, miedź, żelazo, potas, wapń i wiele innych pierwiastków śladowych. Awokado dostarcza 18 aminokwasów łącznie, nie brakuje w nim także nienasyconych kwasów tłuszczowych (NNKT), a zwłaszcza kwasu linolowego, linolenowego i oleinowego, które są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Awokado zawiera więcej białka niż krowie mleko.
Paliwo dla mózgu:
Dr Daniel G. Amen, autor książki „Zmień swój mózg, zmień swoje życie” uważa, że awokado to najlepsze paliwo dla mózgu. A to za sprawą dużej zawartości witaminy E, która neutralizuje wolne rodniki i gromadzi białka. Dzięki czemu można zahamować utratę pamięci u osób chorych na Alzheimera. Dodatkowo zawartość folianów pomaga zapobiegać formowaniu się splątanych włókien nerwowych, co jest również istotne w prewencji Alzheimera. W awokado znajdziemy również lecytynę, która odgrywa istotną rolę w funkcjonowaniu systemu nerwowego.
Eliksir młodości:
Uczeni z University Michoacana de San Nicolas de Hidalgo w Morelia w Meksyku udowodnili, że w awokado znajdują się antyoksydanty o wyjątkowych właściwościach przeciwstarzeniowych. Na czym polega ta wyjątkowość? „W przeciwieństwie do np. marchewek czy pomidorów, składniki awokado zwalczające wolne rodniki potrafią dotrzeć do mitochondriów, które odpowiedzialne są za rozwój i śmierć komórek” – informuje Daily Mail. Awokado ma szerokie zastosowanie w kosmetyce. Olej z nasion awokado ma właściwości regenerujące, wygładzające oraz opóźniające procesy starzenia. Dodatkowo substancje chemiczne zawarte w awokado stymulują syntezę kolagenu, a dzięki zawartości witaminy A oraz E jest wspaniałym środkiem dla skóry, zarówno kiedy go jemy na surowo, czy też sporządzamy z niego maseczki na twarz czy włosy.
Serce jak dzwon:
Jeżeli chcesz mieć serce jak dzwon, to jedz regularnie awokado. Naturalna witamina E, tłuszcze jednonienasycone (MUFA) i kwas oleinowy zawarte w awokado wspierają pracę serca i układu sercowo-naczyniowego. Poza tym kwas foliowy, którego w awokado nie brakuje, zmniejsza ryzyko zawału i chorób serca.
Awokado kontra rak:
Awokado może odgrywać dużą rolę w procesie zahamowania rozwoju komórek nowotworowych, szczególnie w przypadku raka jamy ustnej, prostaty czy piersi. A to dzięki połączeniu witaminy C, E luteiny, oraz kwasu foliowego. Według naukowców z Ohio State University naturalne związki występujące w awokado atakują komórki nowotworowe, zostawiając w spokoju komórki zdrowe.
Awokado na zdrowe stawy:
Istnieją dowody, jakoby awokado miało korzystny wpływ na nasze stawy. W badaniu opublikowanym na łamach "The Journal of Rheumatology" naukowcy zaobserwowali, iż awokado – za sprawą przeciwzapalnych antyoksydantów – może hamować degradację chrząstki stawowej i wzmagać jej odbudowę.
Awokado a zły cholesterol:
Awokado nazywane jest "masłem Boga". Owszem jest tłuste i kaloryczne (100 g ma ok 220 kcal), ale są to tłuszcze "dobre" – jednonienasycone, które nasz organizm wykorzystuje do rozpuszczania witamin i minerałów. Dlatego dietetycy zalecają, by spożywać awokado w połączeniu z innymi warzywami i owocami. Poza tym awokado uważane jest za najcenniejsze źródło beta-sisterolu, który podobnie jak nienasycone kwasy tłuszczowe, obniża poziom "złego" cholesterolu (LDL).
Awokado na dobre trawienie:
Dzięki zawartości składników odżywczych i enzymów awokado działa kojąco na wrażliwą powierzchnię żołądka. Jako bogate źródło błonnika, zmniejsza ryzyko zaparć. Według części naukowców zawiera antybiotyki roślinne i substancje o działaniu antybakteryjnym, dlatego może służyć w profilaktyce infekcji jelit.
Źródło: ekologia.pl
Sałata rzymska z awokado:
Liście sałaty myjemy i siekamy, awokado obieramy i siekamy, pomidorki kroimy na pół.
Dymkę kroimy w piórka.
Wrzucamy wszystkie składniki do miski, skrapiamy oliwą, spożywamy od razu.
Samo w sobie może nie ma powalającego smaku, ale doskonale uzupełnia smak lekkich wiosennych sałatek.
Musi jednak być dojrzałe, kremowe w konsystencji, by można było wydobyć pełnię jego smaku.
Jest też bardzo zdrowe, zalicza się je do grona super foodów.
Dlaczego warto jeść awokado?
Maślane, gładkie awokado obfituje w substancje odżywcze – witaminę A, B complex, C, E, H, K, kwas foliowy, magnez, miedź, żelazo, potas, wapń i wiele innych pierwiastków śladowych. Awokado dostarcza 18 aminokwasów łącznie, nie brakuje w nim także nienasyconych kwasów tłuszczowych (NNKT), a zwłaszcza kwasu linolowego, linolenowego i oleinowego, które są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Awokado zawiera więcej białka niż krowie mleko.
Paliwo dla mózgu:
Dr Daniel G. Amen, autor książki „Zmień swój mózg, zmień swoje życie” uważa, że awokado to najlepsze paliwo dla mózgu. A to za sprawą dużej zawartości witaminy E, która neutralizuje wolne rodniki i gromadzi białka. Dzięki czemu można zahamować utratę pamięci u osób chorych na Alzheimera. Dodatkowo zawartość folianów pomaga zapobiegać formowaniu się splątanych włókien nerwowych, co jest również istotne w prewencji Alzheimera. W awokado znajdziemy również lecytynę, która odgrywa istotną rolę w funkcjonowaniu systemu nerwowego.
Eliksir młodości:
Uczeni z University Michoacana de San Nicolas de Hidalgo w Morelia w Meksyku udowodnili, że w awokado znajdują się antyoksydanty o wyjątkowych właściwościach przeciwstarzeniowych. Na czym polega ta wyjątkowość? „W przeciwieństwie do np. marchewek czy pomidorów, składniki awokado zwalczające wolne rodniki potrafią dotrzeć do mitochondriów, które odpowiedzialne są za rozwój i śmierć komórek” – informuje Daily Mail. Awokado ma szerokie zastosowanie w kosmetyce. Olej z nasion awokado ma właściwości regenerujące, wygładzające oraz opóźniające procesy starzenia. Dodatkowo substancje chemiczne zawarte w awokado stymulują syntezę kolagenu, a dzięki zawartości witaminy A oraz E jest wspaniałym środkiem dla skóry, zarówno kiedy go jemy na surowo, czy też sporządzamy z niego maseczki na twarz czy włosy.
Serce jak dzwon:
Jeżeli chcesz mieć serce jak dzwon, to jedz regularnie awokado. Naturalna witamina E, tłuszcze jednonienasycone (MUFA) i kwas oleinowy zawarte w awokado wspierają pracę serca i układu sercowo-naczyniowego. Poza tym kwas foliowy, którego w awokado nie brakuje, zmniejsza ryzyko zawału i chorób serca.
Awokado kontra rak:
Awokado może odgrywać dużą rolę w procesie zahamowania rozwoju komórek nowotworowych, szczególnie w przypadku raka jamy ustnej, prostaty czy piersi. A to dzięki połączeniu witaminy C, E luteiny, oraz kwasu foliowego. Według naukowców z Ohio State University naturalne związki występujące w awokado atakują komórki nowotworowe, zostawiając w spokoju komórki zdrowe.
Awokado na zdrowe stawy:
Istnieją dowody, jakoby awokado miało korzystny wpływ na nasze stawy. W badaniu opublikowanym na łamach "The Journal of Rheumatology" naukowcy zaobserwowali, iż awokado – za sprawą przeciwzapalnych antyoksydantów – może hamować degradację chrząstki stawowej i wzmagać jej odbudowę.
Awokado a zły cholesterol:
Awokado nazywane jest "masłem Boga". Owszem jest tłuste i kaloryczne (100 g ma ok 220 kcal), ale są to tłuszcze "dobre" – jednonienasycone, które nasz organizm wykorzystuje do rozpuszczania witamin i minerałów. Dlatego dietetycy zalecają, by spożywać awokado w połączeniu z innymi warzywami i owocami. Poza tym awokado uważane jest za najcenniejsze źródło beta-sisterolu, który podobnie jak nienasycone kwasy tłuszczowe, obniża poziom "złego" cholesterolu (LDL).
Awokado na dobre trawienie:
Dzięki zawartości składników odżywczych i enzymów awokado działa kojąco na wrażliwą powierzchnię żołądka. Jako bogate źródło błonnika, zmniejsza ryzyko zaparć. Według części naukowców zawiera antybiotyki roślinne i substancje o działaniu antybakteryjnym, dlatego może służyć w profilaktyce infekcji jelit.
Źródło: ekologia.pl
Sałata rzymska z awokado:
- 5 liści sałaty rzymskiej
- pół dojrzałego awokado
- kilka pomidorków koktajlowych
- dymka
- oliwa z oliwek
- sól, pieprz do smaku
- czarne oliwki - nie widać na zdjęciu, bo dorzuciłam je w trakcie konsumpcji, jak sobie o nich przypomniałam ;)
Liście sałaty myjemy i siekamy, awokado obieramy i siekamy, pomidorki kroimy na pół.
Dymkę kroimy w piórka.
Wrzucamy wszystkie składniki do miski, skrapiamy oliwą, spożywamy od razu.
14 maja 2014
Lody Symfonia śmietankowo-truskawkowe
Ogólnie jestem raczej dość wymagająca, jeżeli chodzi o lody.
Za śmietankowymi nie przepadam, zazwyczaj są mdłe. Wszelkie Big Milki odpadają.
Najbardziej podchodzą mi Haagen-Dazsy (komu by nie podchodziły ;)) i Magnum. No i dyskontowe podróbki Magnum Almond.
Ale poza tym żeby mnie coś zachwycało?
Rzadko się zdarza.
W tym roku Biedronka wprowadziła kilka lodowych nowości, m.in. nowe wersje smakowe lodów Symfonia, które do tej pory można było zakupić jedynie w wersji bakaliowej.
Pojawiły się Symfonie śmietankowo-truskawkowe, śmietankowo-czekoladowe i śmietankowo-toffi.
Chciałam te ostatnie, ale jak na złość były u mnie jedynie te z truskawką.
A ja tak nie przepadam za owocowymi lodami...
Ale na zachciankę nikt jeszcze lekarstwa nie wymyślił, więc je kupiłam.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to urocza etykieta z tłem w kwiatki.
No ślicznie to wygląda, od razu człowiek bardziej przychylnym okiem patrzy. A na pewno tak czepialska istota, jak ja.
Pojemność to jeden litr, a cena to niecałe 5 zł, chyba około 4,50 zł.
Czy lody są smaczne?
Nie są odrzucające, to mogę powiedzieć z całą pewnością, a w jakimś stopniu się tego obawiałam. Że spróbuję, a reszta wyląduje w kiblu albo innym miejscu, które nie było zamysłem producenta.
Smakują jak połączenie śmietankowej Algidy z truskawkowymi Danonkami.
Część śmietankowa smakuje dosłownie identycznie, nie wiem czy całość smakuje jak Algida z truskawką, bo nigdy tej wersji nie próbowałam, w zasadzie to mój pierwszy zakup, jeżeli chodzi o owocowe lody, do tej pory naprawdę ich unikałam.
Część truskawkowa nie jest chemiczna w smaku, jest lekko kwaskowa, mocno owocowa, całkiem znośna.
Raczej nie wrócę do tych lodów, bo prawda jest taka, że gdyby nie zachcianka, to w ogóle bym ich nie kupiła, ale zakupu raczej nie żałuję.
Lody całkiem smaczne, kremowe i do tego niedrogie. Pewnie, że byłyby lepsze, gdyby były waniliowo-orzechowe albo kawowe (lody waniliowe lubię o niebo bardziej, niż śmietankowe), ale złe nie są. Po Ariettach na patyku to moje drugie podejście do biedronkowych lodów i znowu udane.
Ocena 6,5/10.
Za śmietankowymi nie przepadam, zazwyczaj są mdłe. Wszelkie Big Milki odpadają.
Najbardziej podchodzą mi Haagen-Dazsy (komu by nie podchodziły ;)) i Magnum. No i dyskontowe podróbki Magnum Almond.
Ale poza tym żeby mnie coś zachwycało?
Rzadko się zdarza.
W tym roku Biedronka wprowadziła kilka lodowych nowości, m.in. nowe wersje smakowe lodów Symfonia, które do tej pory można było zakupić jedynie w wersji bakaliowej.
Pojawiły się Symfonie śmietankowo-truskawkowe, śmietankowo-czekoladowe i śmietankowo-toffi.
Chciałam te ostatnie, ale jak na złość były u mnie jedynie te z truskawką.
A ja tak nie przepadam za owocowymi lodami...
Ale na zachciankę nikt jeszcze lekarstwa nie wymyślił, więc je kupiłam.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to urocza etykieta z tłem w kwiatki.
No ślicznie to wygląda, od razu człowiek bardziej przychylnym okiem patrzy. A na pewno tak czepialska istota, jak ja.
Pojemność to jeden litr, a cena to niecałe 5 zł, chyba około 4,50 zł.
Czy lody są smaczne?
Nie są odrzucające, to mogę powiedzieć z całą pewnością, a w jakimś stopniu się tego obawiałam. Że spróbuję, a reszta wyląduje w kiblu albo innym miejscu, które nie było zamysłem producenta.
Smakują jak połączenie śmietankowej Algidy z truskawkowymi Danonkami.
Część śmietankowa smakuje dosłownie identycznie, nie wiem czy całość smakuje jak Algida z truskawką, bo nigdy tej wersji nie próbowałam, w zasadzie to mój pierwszy zakup, jeżeli chodzi o owocowe lody, do tej pory naprawdę ich unikałam.
Część truskawkowa nie jest chemiczna w smaku, jest lekko kwaskowa, mocno owocowa, całkiem znośna.
Raczej nie wrócę do tych lodów, bo prawda jest taka, że gdyby nie zachcianka, to w ogóle bym ich nie kupiła, ale zakupu raczej nie żałuję.
Lody całkiem smaczne, kremowe i do tego niedrogie. Pewnie, że byłyby lepsze, gdyby były waniliowo-orzechowe albo kawowe (lody waniliowe lubię o niebo bardziej, niż śmietankowe), ale złe nie są. Po Ariettach na patyku to moje drugie podejście do biedronkowych lodów i znowu udane.
Ocena 6,5/10.
12 maja 2014
Waniliowe muffinki z porzeczkami i czekoladą
Dwa dni temu udało mi się na półtorej godziny przed zamknięciem dostać w Kauflandzie czerwone porzeczki dosłownie za grosze.
Muffinki z owocami "chodziły" za mną już od jakiegoś czasu, ale jestem wybredna w kwestii owoców. Najbardziej marzą mi się takie ze słodkimi polskimi truskawkami i frostingiem z mascarpone, ale na truskawki jeszcze troszkę trzeba poczekać, a porzeczki również nadały się doskonale.
Ciasto jest delikatne i dość neutralne w smaku, porzeczki są kwaskowate, a czekoladowe groszki słodkie, smaki idealnie się uzupełniają.
Składniki na około 10 babeczek:
Rozpuszczamy masło i odstawiamy do ostygnięcia.
Cukier i jajka ucieramy na gładką masę.
Mieszamy wszystkie składniki poza owocami i groszkami do ich połączenia w masę o gładkiej konsystencji.
Napełniamy foremki do 3/4 wysokości, na wierzchu wysypujemy owoce porzeczki i czekoladowe groszki.
Pieczemy babeczki w 180 stopniach przez 15-20 minut.
Można je polukrować.
Muffinki z owocami "chodziły" za mną już od jakiegoś czasu, ale jestem wybredna w kwestii owoców. Najbardziej marzą mi się takie ze słodkimi polskimi truskawkami i frostingiem z mascarpone, ale na truskawki jeszcze troszkę trzeba poczekać, a porzeczki również nadały się doskonale.
Ciasto jest delikatne i dość neutralne w smaku, porzeczki są kwaskowate, a czekoladowe groszki słodkie, smaki idealnie się uzupełniają.
Składniki na około 10 babeczek:
- 150 g mąki tortowej
- 3 jajka
- 100 g drobnego cukru
- kilka kropli aromatu waniliowego
- 100 g masła
- 50 ml mleka
- łyżeczka proszku do pieczenia
- czerwone porzeczki
- groszki czekoladowe
Rozpuszczamy masło i odstawiamy do ostygnięcia.
Cukier i jajka ucieramy na gładką masę.
Mieszamy wszystkie składniki poza owocami i groszkami do ich połączenia w masę o gładkiej konsystencji.
Napełniamy foremki do 3/4 wysokości, na wierzchu wysypujemy owoce porzeczki i czekoladowe groszki.
Pieczemy babeczki w 180 stopniach przez 15-20 minut.
Można je polukrować.
11 maja 2014
Tydzień z życia 7
Albo może raczej dwa miesiące z życia? Albo prawie dwa?
Jak już pisałam, pobiłam rekord swojej nieobecności tutaj.
Cierpię na niechcemisizm, niestety jest to bardzo zaawansowane stadium choroby*, nie wiadomo mi nic o ewentualnych sposobach leczenia.
Mam jechać po dokumenty? Że niby niecałe 20 minut pociągiem? Łojezu, toż to cała podróż, najlepiej by było, gdyby ktoś pojechał za mnie. Bo przecież tam są ludzie. I w ogóle...
Faza pierwsza: "Pojadę jutro".
Faza pierwsza, podejście drugie: "Albo w przyszłym tygodniu".
Faza druga: "Może ktoś pojedzie za mnie".
Faza dwa i pół: "Ładnie proszę?"
Faza dwa i trzy czwarte: "Ja naprawdę ładnie proszę".
Faza trzecia: "Whyyy?!"
Faza ostateczna: "No dobra...".
Faza "poostateczna": "Kupię sobie coś dobrego w zamian za moje niewyobrażalne, nadludzkie wręcz poświęcenie".
Tak, to mówi osoba, która wstaje codziennie o 5:30 rano (do pracy na siódmą, w weekendy i dni wolne wstaję o 6 lub 6:30), codziennie ćwiczy, chodzi pieszo do pracy i z powrotem, o dziwo nigdy się nie spóźnia (do pracy) i wypełnia swój czas po brzegi.
Dziękuję za uwagę, nadzieja dla ludzkości oficjalnie i z hukiem upadła.
*) - na szczęście dotyczy tylko spraw mało istotnych.
*) - "stare" - jeszcze nie wiosna
- "mniej stare" - już prawie wiosna
Jak już pisałam, pobiłam rekord swojej nieobecności tutaj.
Cierpię na niechcemisizm, niestety jest to bardzo zaawansowane stadium choroby*, nie wiadomo mi nic o ewentualnych sposobach leczenia.
Mam jechać po dokumenty? Że niby niecałe 20 minut pociągiem? Łojezu, toż to cała podróż, najlepiej by było, gdyby ktoś pojechał za mnie. Bo przecież tam są ludzie. I w ogóle...
Faza pierwsza: "Pojadę jutro".
Faza pierwsza, podejście drugie: "Albo w przyszłym tygodniu".
Faza druga: "Może ktoś pojedzie za mnie".
Faza dwa i pół: "Ładnie proszę?"
Faza dwa i trzy czwarte: "Ja naprawdę ładnie proszę".
Faza trzecia: "Whyyy?!"
Faza ostateczna: "No dobra...".
Faza "poostateczna": "Kupię sobie coś dobrego w zamian za moje niewyobrażalne, nadludzkie wręcz poświęcenie".
Tak, to mówi osoba, która wstaje codziennie o 5:30 rano (do pracy na siódmą, w weekendy i dni wolne wstaję o 6 lub 6:30), codziennie ćwiczy, chodzi pieszo do pracy i z powrotem, o dziwo nigdy się nie spóźnia (do pracy) i wypełnia swój czas po brzegi.
Dziękuję za uwagę, nadzieja dla ludzkości oficjalnie i z hukiem upadła.
*) - na szczęście dotyczy tylko spraw mało istotnych.
![]() |
| Wiosna! |
![]() |
| Przekąska i deser |
![]() |
| Deser 2.0, co by za zdrowo nie było. To są zapasy na kilka tygodni, żeby nie było. |
![]() |
| Stare * |
![]() |
| Stare 2 * |
![]() |
| Mniej stare * |
![]() |
| Cholernie dobre litewskie pszeniczne piwo |
- "mniej stare" - już prawie wiosna
9 maja 2014
Kompot z rabarbaru
Chyba każdemu rabarbarowy kompot kojarzy się z dzieciństwem.
Jak byłam mała, to na wakacje jeździłam do cioci, która uprawiała całą masę różnych warzyw i owoców, miała nawet uprawę kukurydzy.
Pomidory jadłam wtedy jak jabłka (co jest dziwne, bo teraz świeżych pomidorów nie znoszę, fuj), a rabarbar maczałam w cukrze i wcinałam, aż miło. A ciocia gotowała z niego kompot i piekła z nim drożdżówki.
Rabarbar to zdecydowanie smak dzieciństwa, wspaniały smak. Wiele bym dała, żeby znowu się cofnąć w czasie o te 20 lat, osobom pracującym nad wehikułem czasu radziłabym się pospieszyć ;)
Ale póki wehikułu jeszcze nie opatentowano, mogę sobie chociaż odrobinę przywołać smak dzieciństwa przez odtworzenie ciocinych przepisów.
Kompot rabarbarowy można urozmaicić dodając do niego też inne owoce.
Poza klasyczną czysto rabarbarową wersją najbardziej smakuje mi ta z truskawkami i świeżą miętą.
Składniki:
Siekamy rabarbar na małe kawałeczki i gotujemy w wodzie z cukrem aż zaczną się rozpadać. Przecedzamy przez sitko i studzimy.
Jak byłam mała, to na wakacje jeździłam do cioci, która uprawiała całą masę różnych warzyw i owoców, miała nawet uprawę kukurydzy.
Pomidory jadłam wtedy jak jabłka (co jest dziwne, bo teraz świeżych pomidorów nie znoszę, fuj), a rabarbar maczałam w cukrze i wcinałam, aż miło. A ciocia gotowała z niego kompot i piekła z nim drożdżówki.
Rabarbar to zdecydowanie smak dzieciństwa, wspaniały smak. Wiele bym dała, żeby znowu się cofnąć w czasie o te 20 lat, osobom pracującym nad wehikułem czasu radziłabym się pospieszyć ;)
Ale póki wehikułu jeszcze nie opatentowano, mogę sobie chociaż odrobinę przywołać smak dzieciństwa przez odtworzenie ciocinych przepisów.
Kompot rabarbarowy można urozmaicić dodając do niego też inne owoce.
Poza klasyczną czysto rabarbarową wersją najbardziej smakuje mi ta z truskawkami i świeżą miętą.
Składniki:
- 5 łodyg rabarbaru, umytych i obranych
- 3 litry wody
- szklanka cukru (można dać mniej lub więcej, w zależności od upodobań)
- opcjonalnie: truskawki, jabłka, pomarańcze
Siekamy rabarbar na małe kawałeczki i gotujemy w wodzie z cukrem aż zaczną się rozpadać. Przecedzamy przez sitko i studzimy.
7 maja 2014
Sałatka ziemniaczana z rukolą i jajkiem
Kolejny wiosenny przepis z nowalijkami w rolach głównych.
Pyszna i sycąca sałatka na ciepło. Bardzo fajny pomysł na lekki obiad.
Moja wersja jest wegetariańska, ale w momencie kiedy zaczęłam spożywać swoją porcję zamarzył mi się dodatek szynki parmeńskiej, chorizo lub smażonego bekonu, mięsne dodatki w roli modyfikacji są więc jak najbardziej mile widziane.
Składniki na dwie porcje:
Ziemniaki dokładnie myjemy, nie obieramy, kroimy wzdłuż w ósemki i gotujemy do miękkości, najlepiej na parze.
Rukolę i sałatę myjemy, sałatę siekamy. Rzodkiewkę myjemy i kroimy w plastry, cebulę obieramy i kroimy w piórka.
Układamy na talerzu sałaty, następnie ugotowane ziemniaki, rzodkiewkę, cebulę.
Smażymy jajka sadzone, tak, by żółtka pozostały płynne.
Wykładamy jajka na talerze, skrapiamy całość oliwą, doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Spożywamy na ciepło.
Pyszna i sycąca sałatka na ciepło. Bardzo fajny pomysł na lekki obiad.
Moja wersja jest wegetariańska, ale w momencie kiedy zaczęłam spożywać swoją porcję zamarzył mi się dodatek szynki parmeńskiej, chorizo lub smażonego bekonu, mięsne dodatki w roli modyfikacji są więc jak najbardziej mile widziane.
Składniki na dwie porcje:
- 3 średniej wielkości młode ziemniaki
- spora garść rukoli
- sałata rzymska
- 5 sporych rzodkiewek
- pół średniej czerwonej cebuli
- świeżo posiekany szczypiorek
- oliwa z oliwek, sól, pieprz do smaku
- dwa spore jajka
Ziemniaki dokładnie myjemy, nie obieramy, kroimy wzdłuż w ósemki i gotujemy do miękkości, najlepiej na parze.
Rukolę i sałatę myjemy, sałatę siekamy. Rzodkiewkę myjemy i kroimy w plastry, cebulę obieramy i kroimy w piórka.
Układamy na talerzu sałaty, następnie ugotowane ziemniaki, rzodkiewkę, cebulę.
Smażymy jajka sadzone, tak, by żółtka pozostały płynne.
Wykładamy jajka na talerze, skrapiamy całość oliwą, doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Spożywamy na ciepło.
5 maja 2014
Bardzo wiosenny twarożek
Nie było mnie tutaj grubo ponad miesiąc prawie półtora miesiąca.
Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze tu zagląda.
Zostawiłam bloga na parę dni przed jego pierwszymi urodzinami.
Napisałabym, że systematyczność nie jest moją mocną stroną, ale to już wiadomo.
No właśnie.
Rok blogowania? Raczej rok niezbyt usilnych starań. Blog nie jest specjalnie ważną częścią mojego życia, raczej jego maleńką cząstką - zapychaczem na czas wolny. Nie prowadzę życia w internecie, wolę skupić się na tym prawdziwym.
Dzisiaj wracam z banalnym przepisem na wiosenne śniadanie.
Przeglądam ostatnio często Durszlaka i aż mnie ciarki przechodzą, jak widzę te wszystkie "tofurniczki" i "tofucznice". Nie wyobrażam sobie przejścia na weganizm, ba, nawet na wegetarianizm, mimo, że 10 lat temu byłam wegetarianką przez jakieś 3 lata.
Absolutnie nie wyobrażam sobie życia bez mięsa i jeszcze bardziej bez sera, bez różnych serów.
Wylałabym morze łez, gdybym nie mogła zjeść na śniadanie kanapek z twarożkiem z dzisiejszego przepisu. Bo jest cholernie wręcz smaczny.
Czy jest coś bardziej "wiosennego", niż nowalijki?
Składniki:
Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze tu zagląda.
Zostawiłam bloga na parę dni przed jego pierwszymi urodzinami.
Napisałabym, że systematyczność nie jest moją mocną stroną, ale to już wiadomo.
No właśnie.
Rok blogowania? Raczej rok niezbyt usilnych starań. Blog nie jest specjalnie ważną częścią mojego życia, raczej jego maleńką cząstką - zapychaczem na czas wolny. Nie prowadzę życia w internecie, wolę skupić się na tym prawdziwym.
Dzisiaj wracam z banalnym przepisem na wiosenne śniadanie.
Przeglądam ostatnio często Durszlaka i aż mnie ciarki przechodzą, jak widzę te wszystkie "tofurniczki" i "tofucznice". Nie wyobrażam sobie przejścia na weganizm, ba, nawet na wegetarianizm, mimo, że 10 lat temu byłam wegetarianką przez jakieś 3 lata.
Absolutnie nie wyobrażam sobie życia bez mięsa i jeszcze bardziej bez sera, bez różnych serów.
Wylałabym morze łez, gdybym nie mogła zjeść na śniadanie kanapek z twarożkiem z dzisiejszego przepisu. Bo jest cholernie wręcz smaczny.
Czy jest coś bardziej "wiosennego", niż nowalijki?
Składniki:
- opakowanie twarożku, u mnie śmietankowy Pilos 300 g
- pęczek rzodkiewek
- garść posiekanego szczypiorku
- garść posiekanego koperku
- mała szalotka
- dymka
- pieprz i sól do smaku
- dwie stołowe łyżki jogurtu naturalnego
Rzodkiewki, szalotkę i dymkę drobno siekamy.
Twarożek przekładamy do miski, dodajemy wszystkie dodatki, mieszamy, doprawiamy do smaku.
Wcinamy ;)
Najbardziej pasuje do świeżego razowego pieczywa.
.jpg)
.jpg)
.jpg)




.jpg)





.jpg)


.jpg)

.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)







.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)

.jpg)
.jpg)

.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
