30 września 2013

Czekoladowo mi cz. 1 - Milka z Daim

Ostatnio zauważyłam, że mam pełno czekolad, które aż się proszą, żeby napisać o nich kilka słów.
Dlatego w najbliższym czasie na blogu będzie bardzo czekoladowo, bardzo milkowo (ale nie tylko) i słodko aż do przesady, nawet jak dla mnie.

Tematem dzisiejszego posta będzie Milka z Daim.




Etykieta mówi nam "Czekolada mleczna z mleka alpejskiego z kawałkami chrupiącego karmelu".
Zapach karmelu czuć zaraz po rozerwaniu papierka, nie trzeba do tego przełamywać czekolady.
To zwiastun tego, że wspomnianego karmelu nie jest wcale tak mało.
No i faktycznie, chrupiących drobinek jest sporo.
Są słodkie jak cholera (jak to karmel) i naprawdę chrupiące.
Dla mnie niestety nie jest to zaleta, zdecydowanie wolę płynny karmel.
Ten "chrupiący" może kaleczyć dziąsła czy język, no i z moimi problemami z zębami takie rarytasy są po prostu niewskazane.
Poza tym, mimo mojej bardzo wysokiej tolerancji słodyczy ta Milka balansuje już na granicy pomiędzy "mmmm... słodkie" a "ulepek do porzygu".
Na obronę Milki dodam, że ja zjadłam dwie kostki tej czekolady, resztę zjadł mój mężczyzna i był zachwycony ale on też bardzo lubi wszystko, co słodkie.
Ogólna ocena nie jest może zbyt obiektywna, ale ja tej Milki więcej nie kupię, nieco się zawiodłam.
Oceny numerycznej nie wystawię, bo nie potrafię znaleźć złotego środka pomiędzy opinią obiektywną i tą, którą tutaj widzicie.

29 września 2013

Tradycyjne kotlety schabowe na niedzielę + jak ugotować kolbę kukurydzy

Kotlety schabowe to najpopularniejszy niedzielny obiad, tak jak sałatka warzywna jest tradycyjnym już wigilijnym dodatkiem.
I co się dziwić, są proste w zrobieniu i sycące.

Ja osobiście preferuję pierś z kurczaka bądź indyka (a prawdę mówiąc, za mocno mięsożerna to ja nie jestem, byłam dawno, dawno temu przez kilka lat wegetarianką i jestem zdania, że bez mięsa da się żyć), ale miałam dzień pod tytułem "jestem dobrą żoną", więc oto przed Wami schaboszczak rozmiarów całkiem słusznych.




Składniki:

  • plaster chudego schabu o grubości ok. 1 cm
  • mąka
  • jajko
  • śmietana
  • bułka tarta wymieszana z pszennymi otrębami
  • sól, pieprz, czosnek, oregano
  • kilka łyżek oleju do smażenia


Mięso rozbijamy, by zrobiło się naprawdę cienkie.
Jajko roztrzepujemy na talerzu, dodajemy sól, pieprz, łyżkę śmietany, czosnek i oregano, można też dodać odrobinę chilli. 
Obtaczamy kotlet w mące, następnie w jajku, a na koniec w bułce wymieszanej z otrębami. Można panierować dwukrotnie.
Smażymy kotlety na małej ilości tłuszczu na złoty kolor z obydwu stron.
Podajemy z ulubionymi dodatkami.



Jak ugotować kolbę kukurydzy:

Wskazówka nr 1:
Nie dodajemy soli do wody, w której gotujemy kolby!
Sól sprawia, że kukurydza jest twarda i niesmaczna.
Wskazówka nr 2:
Można gotować kukurydzę zarówno wrzucając ją do zimnej, jak i do wrzącej wody.
Gdy wrzucamy kolby do zimnej wody, należy je gotować krócej od momentu, w którym woda zaczęła wrzeć.
Wskazówka nr 3:
Gotujemy nie dłużej, niż 15-18 minut, zbyt długi czas gotowania również sprawia, że kukurydza w efekcie nie jest zbyt smaczna ani miękka.
Wskazówka nr 4:
Dobrze jest dodać do gotującej się wody ok. pół łyżeczki cukru, to podkreśli naturalną słodycz kukurydzy.
Wskazówka nr 5:
Po wyciągnięciu kolby z wody układamy na niej cienkie plasterki masła oraz solimy.
Kukurydza z masłem i solą nie ma sobie równych!

27 września 2013

Kolejna pizza - tym razem z cukinią, oliwkami, złocistym lazurem i mozzarellą

Uwielbiam pizzę, mogłabym ją jeść niemal codziennie. Jest chyba jedynym daniem mającym tak nieograniczony potencjał. Na pizzę można wrzucić dosłownie wszystko, dlatego każdy jest w stanie skomponować swoją ulubioną gamę dodatków.
Do tego domowa pizza jest pyszna, sycąca i uzależniająca.
I prosta oraz szybka do przygotowania.




Składniki:
Ciasto:

  • 250 g mąki pszennej
  • 0,5 szklanki gorącej wody
  • opakowanie suszonych drożdży
  • pół łyżeczki soli

Dodatki:

  • przecier pomidorowy
  • zioła i przyprawy do smaku
  • mała cukinia 
  • ser lazur złocisty - 100 g
  • czarne drylowane oliwki
  • tarty ser mozzarella - 150 g


Połowę mąki przesiewamy do miski, dodajemy drożdże, sól i zalewamy wodą.
Mieszamy. Następnie dodajemy stopniowo resztę mąki cały czas mieszając, aż ciasto zacznie mieć zwartą konsystencję i pod wpływem mieszania odklejać się od brzegów miski.
Przykrywamy wyrobione ciasto ściereczką, odstawiamy.
W tym czasie przygotowujemy dodatki: kroimy cukinię i oliwki kroimy na plasterki, ser siekamy na kawałki.
Do przecieru dodajemy przyprawy i zioła, mieszamy.
Ciasto rozkładamy na blaszce, rozciągamy je, aby było dopasowane do kształtu formy. W razie potrzeby (gdy ciasto mocno się klei) podsypujemy dodatkowo mąką.
Na cieście rozsmarowujemy przecier, układamy dodatki (z wyjątkiem tartej mozzarelli) i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Pieczemy przez ok. 12-15 minut. 
Następnie wyłączamy piekarnik, wyjmujemy pizzę, posypujemy ją mozzarellą i wkładamy na 1-2 minuty do nagrzanego piekarnika, by ser ładnie się stopił.



26 września 2013

Racuchy z gruszkami i wanilią - aromatyczne i jesienne


Nadeszła (niestety, wszystko bym dała by mieszkać gdzieś, gdzie cały rok jest ciepło) jesień, a wraz z nią typowe dla tej mglistej pory roku smaki.
Właśnie te smaki to jedyne, co lubię w jesieni (no dobra, kolorowe liście też są całkiem fajne, ale temperatury sprawiają, że wolę je oglądać tylko przez okno). 
Prawdziwe leczo, śliwki, dynie, gruszki, uwielbiam je wszystkie!
Za jabłkami nigdy za specjalnie nie przepadałam, jedynie pieczone przy ognisku i w szarlotce są dla mnie zjadliwe. Właśnie dlatego placków z jabłkami nie robię nigdy, bo i po co, skoro są inne, mniej pospolite owoce?
Racuchy z gruszkami są bardziej aromatyczne i bardziej jesienne, niż wersja z jabłkami.
Doskonale komponują się z wanilią i na przykład karmelem.




Składniki na placuszki dla czterech osób:

  • dwie spore gruszki
  • szklanka mąki
  • 1/4 szklanki oleju
  • szklanka maślanki
  • 1/2 szklanki cukru
  • dwa jajka
  • ziarenka z jednej laski wanilii


Gruszki myjemy, wykrawamy gniazda nasienne, kroimy na plasterki i każdy z plastrów siekamy na małe kawałeczki. Odkładamy.
Mąkę, maślankę, cukier, jajka i olej łączymy w sporej misie, mieszamy do uzyskania jednolitej w konsystencji masy. Dodajemy pokrojone gruszki i wanilię. Mieszamy.
Łyżką nakładamy niewielkie porcje ciasta na rozgrzaną patelnię, smażymy na niewielkim ogniu na złoty kolor.
Polecam podawanie placuszków z płynnym karmelem.



24 września 2013

Pomarańczowe lody Ballino Sunny Dance z Lidla

Lidl słynie z bardzo dobrej jakości pysznych słodyczy.
Mają przepyszne czekolady, batoniki, ciastka, wafelki, czekoladki a także lody. I to w sporej rozpiętości cenowej, każdy znajdzie coś dla siebie.
Lody orzechowe (które planuję w niedługim czasie znów kupić i napisać o nich parę słów) są na Wizażu bardzo znane i lubiane. I cóż się dziwić, są przepyszne, o wiele lepsze, niż niejedne dużo droższe lody.
Zbliżoną popularnością cieszą się lody z nieco niższej półki - pomarańczowe Ballino Sunny Dance.




Nie lubię owocowych lodów, nieważne, czy mowa o lodach śmietankowych, czy o sorbetach. Dla mnie lody mają być bardzo słodkie, śmietankowe, kremowe i najlepiej waniliowe lub orzechowe.
Ballino Sunny Dance to taki trochę eksperyment. Ktoś na forum napisał raz, że mają one dodatek serka mascarpone. I po przyjrzeniu się etykiecie faktycznie widzimy wzmiankę o dodatku serka - homogenizowanego. To trochę mnie uspokoiło, przestałam się obawiać, że lody okażą się mocno sorbetowe.
Lody wyglądają jak zmiksowana razem mieszanka masy śmietankowej (serkowej?) i pomarańczowej, w podobnych proporcjach.
Pachną bardzo intensywnie pomarańczowo, nawet przeciwnikom owocowych lodów (czyli mnie) cieknie ślinka. Lody nie posiadają grudek czystego lodu, mają aksamitną konsystencję, trochę puszystą, chociaż Haagen Dazsy to to nie są.
Jeżeli chodzi o smak, to wspomnę, że kilka osób stwierdziło, iż lody te są cholernie słodkie.
Potwierdzam. Wspomniane wcześniej orzechowe potrafię zjeść na dwa podejścia, te potrzebują co najmniej dwa razy więcej czasu. To nie wada, lody nie są ulepkiem cukru, są bardziej niż zjadliwe.
Mocno pomarańczowe, serek też jest wyczuwalny. Trafnym podsumowaniem jest stwierdzenie, że smakują jak "pomarańczowa Fanta zmieszana z serkiem i zamrożona". Dokładnie tak smakują te lody.
O dziwo, smakują mi bardzo, a to oznacza, że muszą być dobre, bo w kwestii lodów jestem bardzo wybredna.
Powiem szczerze, że zanim odważyłam się je kupić, przez kilka miesięcy rzucałam tęskne spojrzenia w stronę sklepowej zamrażarki, teraz wiem, że jeszcze do nich wrócę, są naprawdę smaczne, a cena jest wręcz śmieszna.
Lody kosztują ok. 5 zł za litr, a smakują, jak lody ze zdecydowanie wyższej półki.

Ocena 8/10.




23 września 2013

Fasolka po bretońsku


Dziś przepis na danie znane chyba każdemu - fasolkę po bretońsku.
Moja wersja jest nieco "odchudzona", nie zawiera zbyt wiele tłuszczu, jest za to bardzo aromatyczna i po prostu pyszna! 
Bardzo sycąca, mocno pomidorowa.




Składniki:

  • 1 kg fasoli piękny jaś
  • 500-600 g kiełbasy (u mnie toruńska)
  • dwie łyżki tłuszczu do smażenia
  • szalotka
  • dwa ząbki czosnku
  • pomidorowa passata - ok. 250-300 g
  • świeża natka pietruszki, suszony tymianek, kurkuma, suszona słodka papryka, sól, świeżo zmielony czarny pieprz
  • łyżeczka sody w proszku


Fasolkę zalewamy dużą ilością wody (co najmniej trzykrotnie większą, niż objętość fasoli w garnku), dodajemy sodę i gotujemy do miękkości. Soda skraca czas gotowania. Nie należy solić wody, ponieważ wtedy ziarna fasoli mogą popękać i danie nie będzie wyglądało zbyt estetycznie.
Odcedzamy, pozostawiamy do wystudzenia.
Kiełbasę kroimy w kostkę lub półplasterki, szalotkę obieramy i siekamy, podsmażamy na tłuszczu.
Dodajemy kiełbasę z cebulą do garnka z fasolką. Wciskamy czosnek, dodajemy siekaną natkę, tymianek, paprykę, kurkumę, sól, pieprz i passatę. Doprowadzamy całość do wrzenia ciągle mieszając.
Podajemy na ciepło, fasolka doskonale komponuje się z pieczywem czosnkowym.

Można oprócz passaty dodać również kilka łyżek dobrego jakościowo koncentratu pomidorowego.






Przy okazji - gratulacje dla Eweliny K., ponieważ to ona zwycięża w moim sierpniowym konkursie Dove :)

20 września 2013

Penne w kremowym sosie z gorgonzoli


Przyznaję, ostatnio nowe posty pojawiają się rzadko, usprawiedliwię się nową pracą i przygotowaniami do kolejnej przeprowadzki, miałam w minionych dniach bardzo dużo na głowie.
Nadal mam, ale na szczęście znalazła się też chwila na odpoczynek ;)
I na zrobienie czegoś pysznego.

Jestem seromaniaczką, spokojnie mogę żyć bez mięsa, ale bez serów maści wszelakiej nie przeżyłabym tygodnia. Kocham kremowe sosy z serów pleśniowych, cheddar, parmezan i pizzę quattro formaggi.
Gorgonzola jest jednym z moich ulubionych serów, poznałam ten smak w słonecznej Italii dawno, dawno temu, z półtorej dekady, tak myślę. Potem przez kilka lat za każdym razem, jak pytałam o gorgonzolę w polskich sklepach, to panie ekspedientki nie wiedziały w ogóle, o co może mi chodzić. Zmieniło się to ok. 10 lat temu, najpierw kupowałam ser w jednym z warszawskich sklepów ELeclerc, a potem Lidl wprowadził gorgonzolę pod swoją marką własną.
I właśnie lidlowa gorgonzola jest jedynym kupionym w Polsce serem tego typu naprawdę smacznym i godnym polecenia.
Makaron z sosem z gorgonzoli jest na liście moich ulubionych dań niemal tak wysoko, jak ruskie pierogi ;)




Składniki na danie dla dwóch osób:

  • makaron penne - ok. 350 g
  • śmietanka 30% - mały kubeczek
  • gorgonzola - ok. 100 g
  • starty parmezan - ok. 25 g
  • świeżo zmielony czarny pieprz do smaku


Makaron gotujemy w osolonej wodzie, w międzyczasie do małego rondla wrzucamy pokruszoną gorgonzolę, zalewamy śmietanką i gotujemy na małym ogniu do rozpuszczenia się sera.
Ugotowany i odcedzony makaron zalewamy sosem, posypujemy parmezanem i dodajemy odrobinę pieprzu do smaku (nie jest to konieczne).


16 września 2013

Ucierane ciasto ze śliwkami


Uwielbiam sezon na śliwki. To obok truskawek moje ulubione "swojskie" owoce sezonowe. Są bardzo uniwersalne, nadają się na obiad, do mięsa i na deser.
Alkoholu nie pijam, więc o nalewkach różnego rodzaju się nie wypowiem ;)
Dzisiaj przedstawiam przepis na bardzo proste i pyszne ucierane ciasto ze śliwkami.
Ciasto nie jest przesłodzone, jest bardzo aromatyczne i przez dodatek cynamonu typowo "jesienne". 
Tego typu wypieki i sezon dyniowy to chyba jedyne rzeczy, które lubię w jesieni ;)




Składniki na blaszkę 24x30 cm:

  • 125 g miękkiego masła
  • 3/4 szklanki cukru (można dać trochę więcej)
  • 3 jajka
  • 1,5 szklanki mąki
  • 0,5 kg śliwek (umytych i pozbawionych pestek)
  • pół łyżeczki cynamonu


Masło ucieramy razem z cukrem na gładką masę. Dodajemy jajka cały czas miksując. Do masy przesiewamy mąkę. Mieszamy. Wylewamy ciasto na blachę wysmarowaną tłuszczem i wysypaną bułką tartą (ewentualnie możemy wyłożyć blachę papierem do pieczenia). Na cieście układamy ciasno połówki śliwek skórkami do dołu i posypujemy cynamonem.
Pieczemy ok. 40 minut w temperaturze 180 stopni.
Można do ciasta dodać kakao w proszku, ja dałam dwie łyżeczki, jak widać ciasto wyszło blade, myślę, że około 5 łyżeczek będzie optymalną ilością.






13 września 2013

Napoje instant Botanical Infusion Oriflame Wellness


To będzie recenzja z gatunku ku przestrodze.
Dwa dni temu otrzymałam paczkę z produktami do testowania od Oriflame.
Nie wiedziałam kompletnie, czego się spodziewać po Oriflame, dostałam tylko informację, że mają to być jakieś produkty z katalogu Wellness. O katalogu tym wiem tylko, że są w nim koktajle i zupy instant.
Niestety, nie dostałam koktajli ani zup, a szkoda, bo może przynajmniej one byłyby zjadliwe.
W swojej paczce znalazłam dwa napoje instant Botanical Infusion. Bardzo drobny proszek umieszczony w niewielkich puszeczkach. Każda puszka to 40 porcji napoju.
Przed spróbowaniem trochę pogooglowałam, żeby mieć jakiś ogólny zarys tego, co mnie czeka. Niestety wujek Google tym razem okazał się być kompletnie bezużyteczny, z czego wywnioskowałam, że te napoje to jakaś nowość, a ja jestem czymś w rodzaju królika doświadczalnego. Super...
Jak już wspominałam, w paczce puszki były dwie:

  • napój rewitalizujący (pobudzający) z żeń-szeniem i ekstraktem z guarany
  • napój relaksujący rooibos z ekstraktem z rumianku

Najpierw spróbowałam wersji relaksującej. Kolor ma jak zwykła herbata. Pachnie dość intensywnie. Na dnie zbiera się osad.
Jeżeli chodzi o smak (a zaznaczę, że wsypałam o połowę mniej, niż było zasugerowane na etykiecie), to smakuje przeobrzydliwie. Nie przesadzam ani odrobinę, to jest po prostu wstrętne, myślałam, że nie zmęczę całego kubka, a piłam "na raty" i zajęło mi to grubo ponad godzinę.
Żeby nie było, lubię cynamon, odrobina w gorącej czekoladzie, czy śliwkowych deserach, szarlotce i do knedli to super sprawa. Ale ODROBINA. W tym napoju jest tego cynamonu tyle, że nie da się go pić, tak drapie w gardło. Aż się boję pomyśleć, co by było, gdybym zgodnie z sugestią producenta wsypała do kubka ponad dwa razy więcej proszku. Poza drapaniem czuć jedynie gorzkawy posmak.
Wersja rewitalizująca jest nieco lepsza, przynajmniej nic nie drapie i jako tako da się to pić.
Co prawda tutaj cynamonu w składzie nie ma, za to mocno wyczuwalna jest gałka muszkatołowa. Właśnie dlatego tego napoju też nie wypijemy duszkiem, gałka daje niezbyt przyjemny posmak i tutaj też trzeba sobie spożywanie dawkować po dwa łyki. Fuj.
Co najgorsze, ani działania pobudzającego, ani relaksującego nie zauważyłam. Nie zauważyłam ŻADNEGO działania. Za to trauma pozostała.
Z ciekawości dokopałam się do przyszłych katalogów, które zaczną obowiązywać bodajże w listopadzie. Tam dopiero znalazłam te napoje i gdy już je ujrzałam, to szczęka mi opadła. Oriflame będzie sobie życzyć za taki zestaw ni mniej ni więcej, a 178 zł. 
Pozostawię to bez komentarza i pójdę wylać resztkę mojego "napoju pobudzającego" do zlewu.




A na koniec parę słów z nieco innej beczki.
W najbliższych dniach na moim blogu będzie bardzo pomidorowo, otrzymałam przedwczoraj przesyłkę od firmy CIRIO, a w niej pięć mocno pomidorowych produktów:

  • przecier Passata Rustica
  • pomidory bez skórki
  • sos pomidorowy z ostrą papryczką
  • gotowe sosy Napoletana i Basilico.
Produkty CIRIO można kupić w sklepach sieci Piotr i Paweł w cenach 8-12 zł.


Spaghetti Express - Gdynia, Świętojańska 52

Kto śledzi bloga, ten wie, że w zeszłym tygodniu wybrałam się na spontaniczny urlop do Trójmiasta.
Ze wszystkich nadmorskich lokali najlepiej wspominam Spaghetti Express w Gdyni. Nie tylko dlatego, że Gdynia to moja miłość, a makarony to podstawa mojej diety, bardziej dlatego, że ta właśnie knajpa ma w sobie wszystko, co sprawia, że chce się do niej wracać.


Źródło: facebook


Do wejścia do SE skusiło mnie menu wypisane na witrynie.
Weszliśmy więc z moim mężczyzną celem posilenia się. Po knajpowej porażce w Gdańsku nie liczyłam na wiele, po prostu chciałam zapełnić żołądek.
To, co otrzymałam przerosło moje ciche nadzieje.
Obsługa w lokalu jest przemiła, są to młode uśmiechnięte osoby.
Wybór dań nie jest może ogromny, ale i tak każdy coś dla siebie wybierze, są makarony z różnymi sosami, także wegetariańskimi a także spory wybór sałatek oraz zupy.
Wystrój schludny, skromny, ale dopracowany. Przyjemny dla oka, nic w stylu mlecznego baru rodem z PRLu.
Dania serwowane są od razu po złożeniu zamówienia, nie ma czekania, dlatego jest to idealny lokal na szybki obiad w trakcie przerwy lunchowej w pracy.
Ceny to istna bajka. Za sporą porcję ok. 300g (nie pamiętam dokładnej gramatury posiłków, ale do wyboru mamy standardową porcję ok. 300g i dużą, ok. 500g) płacimy 6-8zł, za jeszcze większą 9-12zł.
Standardowa porcja jest naprawdę duża, mniej więcej taka, jaką zazwyczaj przyrządzam dla siebie w domu, a nie jestem niejadkiem.
Zamówione posiłki dostajemy w jednorazowych naczyniach, a do nich plastikowe sztućce, bardzo higieniczne rozwiązanie, za które należy się duży plus.
Ja zamówiłam dla siebie makaron z łososiem i szpinakiem (7,99 zł), mój mężczyzna zdecydował się na spaghetti bolognese (5,99 zł).
Dania były ciepłe, sosy bardzo smaczne. W mojej porcji kawałki łososia były duże i było ich naprawdę sporo, byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Nic nie było przesolone ani niedoprawione. Za smak 5+.
Dlaczego 5+ a nie 6? Ano dlatego, że jestem makaronową maniaczką i na ogół nie jadam innego makaronu, niż ten mający w składzie 100% pszenicy durum.
Tutaj zastosowano inny makaron i to czuć. I to dla mnie jedyny minus tego miejsca, a dodam, że jestem z reguł marudna i czepialska i mało co "na mieście" mi smakuje, bo te same dania lepiej przyrządziłabym sobie sama w domu.

Podsumowując: jest smacznie, tanio, szybko i sympatycznie. I w pięknym mieście. Zdecydowanie "do odwiedzenia ponownie" ;)

Ciekawostka:
Kilka dni po wizycie w SE dowiedziałam się, że lokal jest stosunkowo nowy, zaczął swoją działalność 10. lipca. Jest dość wcześnie, jak na takie opinie, ale ośmielę się stwierdzić, że jeżeli standard nie spadnie, to wkrótce Spaghetti Express wyrobi sobie silną markę i stanie się naprawdę popularnym miejscem.



Źródło: facebook

Źródło: facebook

Źródło: facebook

12 września 2013

Makaron z łososiem i porem + bonus zdjęciowy


Łosoś to jeden z moich najulubieńszych makaronowych dodatków, w sosie idealny jest i solo, i w towarzystwie serów, owoców, warzyw czy zieleniny. 
Rewelacyjnie komponuje się z cytryną, miętą, szpinakiem, serem z niebieską czy turkusową pleśnią, czosnkiem, porem i świeżym koperkiem.
Dzisiaj przepis na makaron w sosie śmietanowym z łososia i pora.




Składniki na danie dla dwóch osób:

  • makaron (u mnie rigatoni) - ok. 200-250 g
  • śmietana 18% - pół małego kubeczka
  • wędzony łosoś - 100 g
  • mały por pokrojony na cienkie plasterki
  • świeży koperek
  • świeżo zmielony czarny pieprz
  • pół łyżeczki tartej skórki z cytryny
  • odrobina masła
  • pół małej szalotki posiekanej w drobną kostkę


Makaron gotujemy w osolonej wodzie. Szalotkę podsmażamy na maśle, dodajemy plasterki pora. Dusimy przez ok. minutę, następnie dodajemy łososia, skórkę z cytryny, dusimy przez chwilę i zalewamy śmietaną. Doprowadzamy do wrzenia, dodajemy pieprz, gotujemy przez ok. 2-3 minuty. Na samym końcu dodajemy posiekany koperek.
Gotowym sosem polewamy makaron i od razu podajemy.
W razie potrzeby można użyć więcej śmietany.


~~~
Z nieco innej beczki, wczoraj w Warszawie zrobiło się okropnie: zimno i deszczowo, od razu zatęskniłam za słońcem. I pomyśleć, że jeszcze tydzień temu byłam w pięknej i słonecznej Gdyni, serce się kraje i tęskni.
Znalazłam na dysku zdjęcia z ostatniego plażingu w Jachrance (sprzed ok. 3 tygodni), więc wklejam odrobinę słońca :)





10 września 2013

IDEALNE brownie :)

Nieskromnie stwierdzę, że to chyba najlepsze ciasto, jakie kiedykolwiek zrobiłam. 
Jest idealnie mocno czekoladowe, ma chrupiącą skorupkę z zewnątrz i jest kremowe i wilgotne wewnątrz. Razem z moim mężczyzną zjedliśmy całe, zanim zdążyło wystygnąć, a to chyba najlepsza rekomendacja ;)




Składniki na większą blaszkę:

  • 125g masła
  • 200g cukru
  • 75g mąki
  • 200g czekolady deserowej
  • łyżeczka olejku waniliowego
  • 2 jajka


Połamaną na kawałki czekoladę, cukier i masło wrzucamy do rondla i podgrzewamy ciągle mieszając aż do powstania jednolitej w konsystencji masy.
Jajka miksujemy, dodajemy olejek, następnie wlewamy do masy czekoladowej. Na sam koniec przesiewamy do masy mąkę, mieszamy aż do całkowitego zniknięcia grudek.
Przelewamy masę do formy wysmarowanej tłuszczem i pieczemy przez ok. 25 min w piekarniku nagrzanym do 180 stopni, ciasto wewnątrz powinno pozostać wilgotne, a na zewnątrz powinna się utworzyć chrupiąca skorupka.





9 września 2013

Zdecydowanie za krótki urlop w Trójmieście - zdjęcia



Moja kilkudniowa nieobecność na blogu była spowodowana spontanicznym wyjazdem nad morze. Po raz kolejny zakochałam się w Trójmieście i utwierdziłam się w przekonaniu, że to Gdynia, a nie Warszawa jest odpowiednim miejscem dla mnie. Urlop był bardzo udany, ale zdecydowanie za krótki, a szkoda. 








































Podsumowując: kochamkochamKOCHAM Gdynię <3